Gość w dom Bóg w dom - i to święta prawda.
Od wyjścia ze szpitala odwiedziło nas mnóstwo osób. Łukasz poznaje ciocie i wujków, a także kuzynostwo. Jest nam ogromnie miło, że tyle osób chce zobaczyć nasz mały skarb. Postanowiłam wszystkich gości zapisywać w książeczce Łukasza. Za kilka lat będzie dokładnie wiedział kto go odwiedził. Dzisiaj przyjeżdża do nas kolejna ciocia z wujkiem. Radość ogromna. Na szczęście dzisiaj pogoda również zelżała, więc jest nam przyjemniej.
Od jutra będę miała problem z internetem. Umowa z dostawcą, z którego oferty do tej pory korzystaliśmy kończy się, a nowa umowa jest w trakcie przygotowywania. Obiecuję w miarę możliwości pisać, ale będzie to znacznie utrudnione.
O rany, ja na Twoim miejscu byłabym strasznie zmęczona tymi wizytami ;)
OdpowiedzUsuńteż o tym pomyślałam;-)
Usuńu nas niektórzy do tej pory jeszcze nie dotarli;-)
Pomyślałam podobnie- jak ty sobie radzisz z tymi odwiedzinami? Kupy, twoje krocze, główka dzidzi, wszystko takie nowe, bolące, stresujące, a tu jeszcze goście!
OdpowiedzUsuńJejku, podziwiam Cię, że jeszcze się z tych odwiedzin tak cieszysz :) ja pierwsze tygodnie chciałabym mieć zarezerwowane dla synka i męża... no i żeby się samemu jakoś ogarnąć w tym całym połogu :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię. Ja się wściekałam że nikt nie chce dać mi chwili spokoju po powrocie do domu. Nie umiałam cieszyć się z tych odwiedzin. Ale najważniejsze że dla Was to nie problem ;)
OdpowiedzUsuńJa byłam anty do odwiedzin ;) Zbyt wykończona byłam...
OdpowiedzUsuńja też się bardzo cieszyłam na wizyty.
OdpowiedzUsuńu nas familia wielka włoska i Leon się super w tym odnalazł co mnie bardzo cieszy.
wracaj szybko z tej netowej banicji :)