wtorek, 25 sierpnia 2015

35 tydzień, czyli tuż, tuż!

Czas wystrzelił jak z procy. To już 35 tydzień. Jeszcze tylko kilka dni, a ciąża będzie donoszona, bo od 36 tygodnia rozpoczynają się widełki kiedy na świat nie przychodzi wcześniak tylko "terminowy" człowiek. Jaki z tego morał - podczas ostatniego miesiąca zamieniam się w tykającą bombę. Nie będzie wiadomo kiedy, co i jak, wszystkiego można się spodziewać. Muszę pomyśleć nad skompletowaniem torby ciążowej. Niech leży i pachnie, ale będzie w pogotowiu dla spokoju sumienia ;).

Na dworze robi się co raz bardziej jesienne powietrze co osobiście bardzo mi odpowiada. Nie znosiłam za dobrze upałów, przede wszystkim moja głowa strajkowała. Teraz nie jest idealnie, ale zdecydowanie lepiej. Problemem jest brak powietrza. Mam wrażenie, że co raz gęstsze jest, a żeby złapać oddech muszę zachowywać się jak parowóz. Wszystko zrzucam na kark rosnącego brzucha i Maluszka, który naciska mi na przeponę, skutecznie utrudniając ciche oddychanie. Trudno w tym tygodniu zachować lekkość i powab :P. 



Wielkim zaskoczeniem tej ciąży jest brak opuchlizny. Może lekka czasami się pojawia, ale nie jest aż tak dokuczliwa kiedy to Łukasz był w brzuchu. Pamiętam, że o tej porze w poprzedniej ciąży miałam już dawno pozdejmowane pierścionki i problemy z dopasowanymi butami. Teraz na palcu nadal jest obrączka i pierścionek, a w butach mogę przebierać. Zobaczymy jak długo taki stan się utrzyma.

Tyle rozpisywania się, bo synek na więcej nie pozwala. Trzeba wracać do obowiązków, ale teraz kiedy upały zelżały obiecuję pojawiać się częściej, a wszystkich zainteresowanych tym co dzieje się u nas odsyłam na naszego Instagrama. Tam codziennie wrzucamy zdjęcia.


czwartek, 20 sierpnia 2015

Bez smoczkowy!

Przez przerwę w pisaniu dużo Was ominęło. Niestety upały dały mi w kość. Napadowy ból głowy nie opuszcza mnie w tej ciąży, a do tego jeszcze mam wrażenie, że upały, duchota nasilają dolegliwość. Z jednej strony szkoda, że robi się co raz chłodniej, że wieczory są już jesienne, ale mam nadzieję, że pomoże mi to przetrwać ostatnie tygodnie z brzuchem.



U Łukasza te ostatnie tygodnie to rewolucja. Dorasta nam chłopak. Nie dość, że gaduli za pięciu, na bieżąco uzupełnia swój słownik o co raz to nowsze wyrazy, zdania i kombinacje, to jeszcze jest na etapie pełnej samodzielności. Tak na przykład jakiś miesiąc temu pożegnaliśmy się ze smokiem. O dziwo obyło się bez dramatu, a rozwiązanie sytuacji przyszło samo.

Podczas wizyty cioci Łukasz chciał koniecznie poczęstować pieska "dydym". Z małą pomocą dorosłych, smoczek przepadł, bo piesek go "zjadł". Nie było wyjścia, trzeba było podtrzymać w wersję. Pierwsze nocne zasypianie było troszkę jękliwe, ale i tak spodziewałam się większego dramatu. W nocy też był troszkę marudny, ale na szczęście właściwie na jednej nocy się skończyło. W dzień nigdy smoczek ni był nadużywany, więc jego brak nie stanowił aż tak dużego problemu.

Bałam się, że pożegnanie będzie bolesne dla obu stron i, że nie damy rady. Okazało się jednak łatwe i przyjemne. Oby wszystkie zmiany przychodziły tak łatwo.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...