piątek, 6 marca 2015

O tym, że matka też może mieć zły dzień.

Tak jak w temacie i to nie tylko dzień, ale nawet tydzień. Ot co! Kto zabroni?! Właściwie to każdy może mieć zły dzień. Mąż, dziecko, mama, koleżanka w pracy, albo pani w autobusie. No takie dni się zdarzają. Trzeba wtedy zrozumieć, zejść z drogi, albo pogłaskać i przytakiwać. Reasumując - udobruchanie pełną gębą. Problem pojawia się kiedy chandra spotyka Ciebie. Phi, to co Ciebie spotyka to chandrę zjada na pierwsze śniadanie. To jest mega ogromny intergalaktyczny wk*rw. Na dodatek matce tak nie przystoi. Jak to Ty nie możesz mieć cierpliwości do dziecka - straszna jesteś. Mąż Cię denerwuje swoimi wygłupiamy - jesteś czepialska. Koleżanka w pracy Cię wnerwia - nie potrafisz pracować w zespole. Wszystko źle i nie tak.



To idealnie obrazuje mój obecny stan ducha, ducha wojownika. Tak jak teraz denerwuje mnie wszystko to nawet trudno opisać. Pomijam już dorosłych, bo oni denerwują nas w mniejszym lub większym stopniu prawie codziennie. Każdego dnia spotykamy kogoś kto nas zirytuje, podniesie ciśnienie. Lekki standardzik. Problem pojawia się wtedy kiedy cierpliwości nie starcza Ci dla własnego dziecka, bo przecież tak być nie może. A niech mi ktoś powie dlaczego tak być nie może?! Ile razy można tłumaczyć, pokazywać i powtarzać. W końcu wszystkim kończy się cierpliwość.

No dobra tyle marudzenia wystarczy. Mam jeden dobry sposób na takie dni - oszukuję samą siebie uśmiechając się. Tak sobie myślę, że w końcu pomoże.

P.S. Proszę powiedzcie, że też tak macie czasami ....

czwartek, 5 marca 2015

Nasze wiosenne podobajki

Wiem, wiem. To dopiero marzec, a zważywszy na pogodę za oknem do tej prawdziwej wiosennej pogody jeszcze daleko, ale ten dłuższy dzień i trochę więcej słońca (teoretycznie) nastraja mnie tak "przyszłościowo". Chcę być przygotowana na cieplejsze dni, więc zaczęłam się rozglądać za nowymi elementami garderoby dla Łukasza. Ojej, jakie w tym sezonie są cuda. Nie pokażę Wam wszystkiego co mi się podoba, bo nie starczyłoby czasu, albo stwierdzilibyście, że jestem zakupoholiczką. W tym sezonie musimy znaleźć jakieś jeansy, bo te co mamy robią się pomału za małe. Na pewno też zaopatrzymy się w dresy i leggi (leggi najlepsze te z Zary - ubóstwiam je :P) bo ich nigdy za wiele. Przyda się również jakiś cieplejszy sweter/bluza, pod kolorową kamizelę :D. Już mam kilka typów, ale do tej astronomicznej wiosny jeszcze trzy tygodnie, więc będę informowała jak się klaruje sytuacja :).







Do tego wszystkiego musimy jeszcze rozejrzeć się za butami. Teraz kiedy Łukasz ma większą stopę wybór jest jeszcze większy, a co za tym idzie - jeszcze trudniejszy. 
A Wy macie już swoje wiosenne typy. Może podpowiecie mi coś w sprawie butów?



środa, 4 marca 2015

Fenomen urlopu

To jest jakaś plaga. No niby czas nie zmienia się, tzn. zawsze sekunda to sekunda, a minuta to minuta. Ni więcej, ni mniej. Jednak jest jedno takie zjawisko, które tą stałą zagina. Jest nim urlop. To niesamowite, jak podczas tych kilku dni "wolności" zmienia się wszystko. Powietrze jest czystsze, kolory ostrzejsze, a czas ... , czas pędzi nieubłaganie. Ledwo zacznie się sobota, a za moment pojawia się piątek i cały czar pryska. Nie inaczej było tym razem. 



Piątek, godzina 20:00. Z uśmiechem na twarzy i niepojętą nadzieją zamykam za sobą drzwi w pracy. Za mną pięć dni po dwanaście godzin w pracy i tylko kilka, porannych chwil kiedy widziałam się z Łukaszem. Przede mną droga do Austrii i tydzień szusowania na stoku. WOW! Cały tydzień - ze szczęścia to ja się nie ogarnę. A tu szok! Nawet się nie obejrzałam, a dni leciały jeden za drugim. Każdy pełen wrażeń i lepszy od wcześniejszego, ale niestety też szybciej przemijający od poprzednika. 

Zaskakujące jest również to, że w czasie urlopu sen ma 100 razy większą moc niż w tygodniu pracy. Zdarza się, że trzeba w towarzystwie dość długo posiedzieć, powspominać, zaplanować. Takie rozmowy najczęściej trochę zajmują i niestety, ale trzeba się położyć po północy. Do tego akurat wtedy nasze kochane dziecko ma koszmary i budzi się w nocy kilka razy. Pełni obaw kładziemy się na te kilka godzin, bo przecież tak jak zawsze, i to na urlopie, nie wyśpimy się. A tu rano pełna niespodzianka. Pobudka o 7 rano nie razi, a wręcz przeciwnie - jeszcze przed dzieckiem wyskakujemy z łóżka, żeby wszystko ogarnąć. Śniadanko, kawka, szybkie ogarnięcie i na stok. Reszta dnia to również sama przyjemność. 

Czar pryska już dzień przed. Dzień przed powrotem do pracy. Obowiązki nakładają się jeden na drugi, a sen nie jest już tak wydajny. Pierwszego dnia czas staje w miejscu sekundy stają się minutami, a minuty godzinami. Jest jeden sposób na poprawę sytuacji - trzeba poczekać do kolejnych kilku dni wolnego.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...