wtorek, 30 czerwca 2015

Odstresuj się matko!

Stres to zmora dzisiejszych czasów. Żyjemy w pędzącym święcie, w którym ciągle nam mało. Daleko nam do spokoju naszych dziadków, albo rodziców, którzy cieszyli się małymi rzeczami. Potrafili spędzać dzień spokojnie, bez pędu i ciągłego zerkania na zegarek. A my? My ciągle za czymś biegniemy, coś nas goni. A to praca, a to dom, a to wakacje. Wieczna gonitwa. 

Stres niestety jest także powodem wielu chorób. Niestety, ale wiele dolegliwości spowodowane jest właśnie obniżoną odpornością za sprawą naszego ciągłego napięcia. Ale to nie jedyne negatywne działanie. Szkodliwość stresu jest na prawdę szeroka, a my niestety często bagatelizujemy jego wpływ na nas. Sposobów radzenia sobie z tym potworem jest wiele. Grunt, żeby znaleźć taki, który jest dla nas skuteczny. 
Zawsze lubiłam kolorować. Wiadomo, jako małe dziecko było to moje ulubione zajęcie, a później kiedy już jako starsza kuzynka zostawałam "zagoniona" do wspólnej zabawy. Nigdy nie było to dla mnie utrapieniem, a wręcz przeciwnie. Denerwowałam się kiedy koncepcja młodocianej była inna niż moja, albo na obrazek był pokolorowany niedbale. Ale co mi tam. W końcu to nie moja kolorowanka. Na szczęście dla takich jak ja powstały specjalne zeszyty do odstresowania. Nie wierzycie, że kolorowanka może odstresować - sprawdźcie sami. 



Nic prostszego, wystarczy dobrze naostrzyć kredki i do dzieła. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że autorzy "kolorowanek" o ile można je tak nazwać, zadbali o najdrobniejsze szczegóły. Przez nich trzeba się skupić i ...  totalnie odpłynąć przy kolorowaniu, doborze barw etc.



No nic, to ostatnio jedno z moich ulubionych zajęć, więc jeszcze tylko spacer i będziemy kolorować :). A i Łukasz jest bardzo chętny do tej zabawy. 




poniedziałek, 29 czerwca 2015

Hello trzeci trymestr, czyli 27 tydzień

No to 2/3 już za nami. Nie żebym się nad sobą użalała, ale najgorsze dopiero przed nami :). Zbliżające się miesiące będą upływać nam pod znakiem największych upałów. Jak każda mamusia wie, to nic przyjemnego turlanie się w wysokich temperaturach. Do tego wszelkie dolegliwości, które do tej pory nie zagościły, zapewne pojawią się w tym czasie. Pamiętam jak będąc z Łukaszem w ciąży skarżyłam się na nadpobudliwe nogi, na skurcze stóp, bóle pleców itp. Dość już tego narzekania. To jak nam miną ostatnie miesiące w dużej mierzy zależy od pozytywnego nastawienia. Dlatego - nastawiamy się pozytywnie! :)

Zdecydowanie w minionym tygodniu włączył mi się syndrom wicia gniazda. Przerzucam wszystko do góry nogami, szukam w internecie inspiracji i zastanawiam się co i jak. Fakt ten potęguje również to, że niedługo przed nami wyprowadzka, a tyle rzeczy trzeba jeszcze ogarnąć. 


My tymczasem znikamy na spacerek kilometrowy :). Nasza ulubiona rozrywka, żeby pomyśleć, złapać endorfiny i trochę dystansu do świata. Może ktoś chętny, to zapraszamy z nami :).

piątek, 26 czerwca 2015

Tort na 2 latka - inspiracje

Urodziny Łukasza zbliżają się wielkimi krokami. Aż trudno uwierzyć, że to już dwa lata od kiedy w upały kulałam się z brzuchem. Dwa lata temu zastanawiałam się jak to będzie, co mnie spotka i pełna niepokoju nie mogłam się doczekać. 

W taki oto sposób dwa lata naszego wspólnego życia mamy już za sobą. Dokładnie będziemy mieli 12 lipca. Pora najwyższa zastanowić się nad odpowiednią oprawą tego dnia. W poszukiwaniu natchnienia oczywiście przekopuję internet. Skupmy się najpierw na torcie.

Jak wiecie jestem ogromną miłośniczką tortów angielskich. Zdecydowałam się poznać ofertę tych wyrobów w lokalnych firmach. Zobaczcie jakie perełki znalazłam. 

Pierwsza seria zdjęć to torty przygotowane przez cukiernię A. Sowy:




Poniżej mamy propozycję cukierni Staropolska:



Na koniec zostawiłam perełki, które w swojej ofercie ma Rzemieślnicza Awangarda:





Tym razem muszę skupić na upodobaniach Łukasza, które zdecydowanie idą w stronę ulubionych bajek oraz zajęć. Myślę, że zdecyduję się właśnie iść w tą stronę. Najważniejsze żeby tego dnia podobało się Młodemu :).

czwartek, 25 czerwca 2015

Idealna torba dla matki i kobiety

Odkąd zostaje się mamą czeka na kobietę masa wyzwań. Nawet najkrótszy wyjazd trzeba zaplanować tak, żeby nic nas nie zaskoczyło. Zaczynając od tematów dotyczących dziecka, a na sobie kończąc. Przewidywanie i zapobieganie to nasze drugie imię, a oczy trzeba mieć dookoła głowy. 
Nie raz sama się o tym przekonałam. Jeśli wybieram się na trochę dłużej poza dom, i nie mówię tu tylko o wypadach z noclegiem, zabieram ze sobą coś na przebranie nie tylko dla Łukasza, ale też dla samej siebie. Kiedy tego nie zrobię na mur beton pech będzie chciał, że truskawka spadnie na mnie, zostanę przez przypadek oblana sokiem, najlepiej takim mocno barwiącym, albo w chwili czułości malec wytrze ręce i buzię w moje ubranie. Taka dola matki.

Podobne atrakcje spotykają również wszelkiej maści akcesoria i galanterię. W tym temacie zdarzają się również niekontrolowane wylania soku, jogurtu, albo zgniecenia przekąsek. Nie muszę tłumaczyć jak wygląda torba po takim armagedonie i jakie uczucia wściekłości towarzyszą matce. Oprócz wewnętrznego sabotażu na torebkę czeka masa pułapek na zewnątrz. A to niezamknięte pisaki, albo rozlany przypadkiem jogurt, albo rozgnieciona czekolada. Po takich atrakcja matka nie musi pić kawy do samego wieczoru.


W poszukiwaniu torby, której udałoby się przeżyć wszystkie przeciwności losu i ataki dziecięcych rączek znalazłam ideał. Zanim znalazłam to cudo minęło trochę czasu. Właściwie najpierw spodobał mi się sam wygląd. Później w trakcie użytkowania okazało się, że jest to wymarzona torba dla mamy. Od tej pory nie rozstajemy się na krok. Zastanawiacie się pewnie co to za cudo. Przedstawiam Obag.


Początkowo zachwycił mnie pomysł producentów, aby samemu skompletować swój Obag. Dają nam wolną rękę w wyborze koloru, wielkości torby, a także uchwytu, organizera i akcesoriów.Paleta barw jest naprawdę szeroka. Każdy znajdzie coś dla siebie. Osobiście miałam problem, żeby zdecydować się, bo jest tyle możliwości oraz taki wybór, że człowiek dostaje oczopląsu. Na szczęście ubiegł mnie mój mąż, który czytając mi w myślach sprawił kochanej żonie super prezent. W taki sposób stałam się szczęśliwą właścicielką torby. Dla wszystkich niezdecydowanych ważne jest to, że kiedy znudzi nam się nasz wybór, wystarczy wymienić jeden element i mamy już nową torbę.



No to teraz co jest takiego idealnego w torbie, że to mamowy cud. Chodzi o prostotę formy i materiał, z którego jest ona wykonana. Body to wysokiej jakości guma, która jest odporna na wszelkiej maści urazy mechaniczne. Do tego jest ono całkowicie nie przemakalne. W razie niepogody nic nam nie zmoknie oraz nie pobrudzimy sobie ubrania jeśli nieszczęście zdarzy się wewnątrz. Zresztą wszystkie inne aspekty wymienione wcześniej, również przemawiają na plus.




Nie jest to jedyny model jaki ta włoska marka oferuje swoim klientkom. Ten za to jest największy, a to ważna rzecz przy pakowaniu siebie i dziecka na wyjście do miasta.

Aaaa, zapomniałam dodać, że sklep Fullspot'a podchodzi bardzo indywidualnie do swoich zamówień. Przy zakupie przez internet możemy liczyć na liścik od sprzedawcy kto pakował nasz skarb oraz z gorącymi pozdrowieniami. Jest to bardzo miłe i zawsze z wypiekami czekam na karteczkę. Nic tylko kupować i udoskonalać swoje Obagi :).




środa, 24 czerwca 2015

Zapalenie spojówek w ciąży

Seria nieszczęść trwa. O tym, że pogoda, która jest za oknem jest wynikiem moich fanaberii pisałam wczoraj. Muszę się zastanowić jak rozwiązać sprawę zakupów sandałów w przyszłym roku, żeby nie zafundować nam ponownie takiej zimnoty. W zeszłym tygodniu Łukasza spotkało jeszcze zapalenie gardła, więc atrakcji mieliśmy co nie miara. Jednak na tym nie zakończę serii niefortunnych zdarzeń. Od poniedziałku jestem "szczęśliwą" właścicielką zapalenia spojówek.



O tym  jaką radość wywołuje jakiekolwiek schorzenie w ciąży nie muszę nikomu mówić. Ten błogosławiony stan to przede wszystkim strach przed wszystkimi lekami, które można wziąć. Co jednak jeśli wygląda się jak Kwazimowo?! Na dodatek nie jest to nawet przenośnia, ale zacznijmy od początku.

Na całe szczęście krople, które stosowane są w oku mają działanie miejscowe i nie przenikają do krwiobiegu. Dzięki temu nie ma co się stresować przed stosowaniem zalecanych miejscowo "specyfików". Nawet we wczesnej ciąży leczenie tego typu dolegliwości nie powinno być szkodliwe. Ufff!

Zaczęło się świądem i lekkim bólem lewego oka. Nawet mnie to nie zaniepokoiło, bo jak przystało na alergika, tego typu sprawy to chleb powszedni. Problem stał się kiedy rano nie mogłam otworzyć oka, bo było tak zaropiałe. Myślę sobie za chwilę minie. Guzik prawda! Do tego przyszedł obrzęk i kompletna masakra. Lekarz diagnozę postawił szybko zapalenie spojówek. No to pięknie - teraz czekać tylko kiedy złapie drugie oko. No i złapało - wczoraj wieczorem. Jedno oko wygląda już jakby było na swoim miejscu, ale jest lekko zaczerwienione. Drugie za to to Pan Bulwa, który chciałby iść na spacer.

W taki oto magiczny sposób wylądowaliśmy uziemieni w domu. Nie dość, że pogoda nie zachęca, bo zimno, wieje i mokro, to jeszcze matka nie może wychodzić. O tym jak bardzo ten fakt cieszy Łukasza nie muszę pisać. Mam nadzieję, że przejdzie jak najszybciej, bo inaczej wyląduję w wariatkowie, a tam pewnie WiFi nie mają :/.


P.S. Pozwolicie, że nie będę się dzieliła zdjęciami jak wyglądam, bo nie jest to apetyczny widok.

wtorek, 23 czerwca 2015

W czasie deszczu dzieci ... nie kupujcie sandałów!

Pora przyznać się do czegoś przed Wami. Nie będzie to łatwa sprawa, więc liczę na wyrozumiałość z Waszej strony. Nie sądziłam, że moja decyzja będzie miała taki oddźwięk. W zeszłym roku już co nieco wskazywało, że temat jest dość wrażliwy, że trzeba uważać i nie ma co za bardzo szaleć. Wtedy pomyślałam, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, czy jakoś tak. O tym w jakim błędzie byłam przekonałam się dopiero w tym roku. No cóż mądry polak po szkodzie.



Wszystko zaczęło się zeszłoroczną, późną wiosną. Wiosną jedynie z nazwy, bo na termometrze ciepłe lato. Wtedy to właśnie od maja zaczęłam pracę. Wtedy nic nie wskazywało na takie upały, a wręcz malowało się deszczowo. Oczywiście przygotowani byliśmy na przyjście lata. W szafie Łukasza czekały już krótkie spodenki, bluzeczki z krótkim rękawem, czyli wszystko stosowne do pogody. Brakowało tylko sandałów, ale przecież był dopiero maj i to jeszcze deszczowy. Tak nas ta pogoda uśpiła, że ostatecznie sandały kupowaliśmy w okolicy lipca. Lipca, który już nie był taki sam. Dzień zakupu był ostatnim super ciepłym, a letnie temperatury zniknęły na jakiś czas. No tak czasami się zdarza - myślałam sobie. Na szczęście po jakimś czasie lato wróciło i buty wykorzystaliśmy.

Ten rok był bardzo podobny do ubiegłego. Znowu zaspałam z sandałami. Tym razem dlatego, że jak już na gwałt poszukiwałam to w sklepach nie było rozmiaru i musiałam się decydować na zakup przez internet. Nie czekałam już tak długo jak w zeszłym roku, a buciki przyszły do nas w połowie czerwca, Jednak w tym miejscu kończą się różnice. Powiem dobitnie. W tym roku również, jak w mordę strzelił, po przyjściu do domu kuriera letnia pogoda zniknęła, a miało być tak pięknie.

Postanowiłam ten fakt przestać w sobie dusić. Mówię, wyluzuj Martyna, w końcu i tak się dowiedzą. Będą miały większe pretensje, że od obcych ludzi niż od Ciebie, głowa do góry i dawaj. Jak widzicie tego roczne załamanie pogody, humory naszych chodzących małych barometrów, nasze słabe samopoczucie, to wszystko i wiele więcej to ... moja sprawa. Poskładałam fakty do kupy i wszystko się zgadza. Mam nadzieję, że moją skruchą przekonam Was do niskiego wymiaru kary. Zastanawiam się tylko jak rozwiązać sprawę letniego obuwia w przyszłym roku... Jakieś pomysły?

poniedziałek, 22 czerwca 2015

26 tydzień ciąży!

Kolejny tydzień za nami. Tydzień, który minął pod znakiem urodzin w dwupaku, dużych zmian pogodowych, ogromnych bóli głowy i ciągłego zalatania. Co do tego ostatniego to jest to stały element każdego tygodnia. 

Ból głowy tłumaczę sobie pogodowrażliwością. Pomijam fakt, że w tej ciąży cierpię na bardzo silne ataki bólu. Byłam nawet z tym problemem u neurologa. Diagnozę postawił, ale leczenie z wiadomych przyczyn trzeba przenieść na czasy po ciążowe. Łudzę się mimo wszystko, że to przejdzie - mam ogromną nadzieję 

Od wczoraj, na najbliższe kilka dni mamy nowego mieszkańca. Na wakacje do nas wybrał się znajomych czworonóg. Teraz będziemy mieli z Łukaszem nowego kompana do naszych kilometrowych spacerów.


Brzuchol rośnie, mniejszy to na razie nie będzie ;). Co mnie bardzo cieszy, jak na razie wchodzę w spodnie nie ciążowe. Jakiś czas temu musiałam zrezygnować z tych zapinanych w pasie, ale biodrówki nadal są dobre i służą nam. Oczywiście wszystko do czasu ;).

sobota, 20 czerwca 2015

Nasz tygodniowy przegląd Instagramu

Instagram staje się co raz silniejszym portalem społecznościowym. Z mocnej konkurencji zdawał sobie sprawę Facebook, który zdecydował się na jego kupno i zsynchronizował go ze swoim dziełem. My również popadliśmy w pełne uzależnienie od fotograficznego świata. Nie mówię tylko o tym, że podglądamy inne mamy, ale również sami co raz bardziej wpadamy w ten świat. Dla wszystkich, którzy jeszcze nie poznali magi Instagramu przedstawiam nasze tygodniowe przeżycia na zdjęciach. 








piątek, 19 czerwca 2015

Żylaki w ciąży

O tym jakim niespotykanym okresem w życiu kobiety jest czas ciąży nie muszę nikogo przekonywać. Nasze ciało zmienia się, aby stało się idealnym nowym domem dla maleństwa. Zaczynamy pracować jak mała fabryka po modernizacji, nie zdając sobie do końca sprawy z tego jak wiele się zmienia. 

Każda ciąża jest inna, a ile przyszłych mam tyle przypadków, jednak część dolegliwości niestety spotyka większość. Do tej grupy należą między innymi żylaki, przypadłość która dotyka prawie 40% kobiet. Początkowo na skórze pojawiają się czerwone pajączki, które mogą przekształcić się w fioletowe pręgi, a nawet zgrubienia. Początkowo jest to problem jedynie estetyczny, ale niestety niesie za sobą również ból, pieczenie, uczucie ciężkości, ogólny dyskomfort. 



To nie jest pewne, że będąc w ciąży na pewno "nabawisz" się żylaków tu i ówdzie. Niestety jest pewna grupa wysokiego ryzyka. Przede wszystkim dolegliwość ta jest dziedziczna. Jeśli Twoja mama, babcia ma taki problem to jest wysoko prawdopodobne, że spotka i Ciebie. Żylaki mogą przytrafić się również przyszłym mamą, które prowadzą siedzący, stojący z małą ilością ruchu tryb życia, mają nadwagę, przed ciążą zmagały się z tego typu dolegliwościami oraz jest to ich kolejna ciąża. Sprawy nie ułatwia również fakt, że w tym okresie ciśnienie w żyłach wzrasta, zwiększa się objętość krwi, włókna mięśniowe w ścianach żył rozluźniają się oraz wzrasta poziom progesteronu. Wszystko to wpływa na spadek sprężystości naczyń żylnych. 

Jak powszechnie wiadomo najłatwiej zapobiegać niż leczyć. Tak też jest w przypadku żylaków. Okres ciąży jest czasem, kiedy lekarze niechętnie podejmują leczenie, a czekają z nim do kilku miesięcy po rozwiązaniu. Często jest również tak, że po powrocie do prawidłowej wagi dolegliwości ustają. Unikać trzeba długie stania lub siedzenia, zakładania nogi na nogę, tworzenia niepotrzebnych ucisków. Jeśli chcesz się zrelaksować leżąc wybierają taką pozycję aby nogi były położone lekko nad poziomem bioder. Ułatwi to przepływ krwi przez żyły. Pamiętać należy również o regularnym ruchu. Najlepiej wybrać nie forsujące spacery, przynajmniej 30 minut dziennie. Odpowiednie obuwie również ma znaczenie. Wybieraj to na niskim obcasie oraz nie powodujące ucisku na stopę. Zresztą cała odzież noszona w tym szczególnym czasie powinna być wygodne i nie uciskająca. Można pofatygować się także o specjalne rajstopy, czy też podkolanówki uciskowe. Zwolenniczki tabletek zachęcam do łykania rutyny (Cerutin, Rutinoscorbin), która wzmacnia naczynia krwionośne, a przy okazji ma działanie odpornościowe. Można także pić herbatki z kasztanowca, albo ze skrzypu polnego. O tym ostatnim pisałam już w pierwszej ciąży. 

Nie pozostaje nic innego jak nie przejmować się tymi wszystkimi około ciążowymi dodatkami. Pamiętajmy jakie szczęście i radość spotka nas po upływie tych 9 miesięcy. Zamiast czas ten spędzać na zamartwianiu poświęćmy go na pełen relaks i odpoczynek, bo nie wiadomo czy będziemy mieli na to czas kiedy maleństwo wyjdzie na świat :)


czwartek, 18 czerwca 2015

Gdzie jedliśmy w Krakowie?!

O naszej podróży do dawnej stolicy Polski pisałam już jakiś czas temu. Rodzinnie wybraliśmy się na weekend do jednego z piękniejszych polskich miast. Miasta, w którym w powietrzu unosi się zapach kultury i historii, a na każdym kroku można spotkać ducha poprzednich stuleci. Czas się tam zatrzymał. Trudno znaleźć drugie takie miasto tętniące życiem i dzień, i w nocy. Tym razem skupialiśmy się przede wszystkim na atrakcjach dziennych, a te drugie udało mi się poznać jeszcze na studiach. Ale tym razem nie o tym chciałam pisać ;).

Podczas wyjazdu zrobiliśmy godną podziwu kilometrówkę. Chodziliśmy, chodziliśmy i jeszcze raz chodziliśmy. Pogoda dopisywała, więc spacerowaliśmy i chłonęliśmy klimat. Podczas naszych pieszych podróży trafiliśmy na wspaniały Kazimierz - prawdziwie magiczne miejsce. Głód jednak w końcu chwycił nas za żołądki. Tylko jak teraz znaleźć idealne miejsce dla rodziny z prawie dwuletnim, nielubiącym siedzieć człowiekiem. Na szczęście ktoś nad nami czuwał i naszym oczom ukazało się miejsce idealne. 




Nasze nogi zaprowadziły nas do Starej Zajezdni. Miejsce pod wieloma względami idealne zarówno dla rodzin z dziećmi jak i chillingujących młodych ludzi. Przed wejściem do hali są rozstawione genialne leżaki, które potrafią oczarować nie jednego. Po tylu kilometrach marszu, nie mogliśmy się zmusić, żeby wstać z nich chociaż na chwilę, a trzeba było, żeby zamówić coś do jedzenia. Restauracja z własnym mini browarek znajduje się w budynku, w którym kiedyś znajdowała się tytułowa Stara Zajezdnia. Jest to duża hala, która może przytłaczać swoją wielkością, ale dla nas była idealna. Klimat tego miejsca był oszałamiający, a pewnie podczas wieczornych eventów nabiera jeszcze większego charakteru. Twórcy tego miejsca nie zapomnieli o najmłodszych klientach i dlatego zyskali w naszych oczach tak dużo.




Zaraz po wejściu, w oczy rzucał się kącik dla najmłodszych. Powiedzieć można, że standardowy, ale zawsze miło jest go widzieć w miejscach, w których zależy nam, żeby dziecko zajęło się chwilę samo, nie martwiąc się co robi. 





Standardem również jest krzesełko do karmienia i właściwie nie powinno nikogo zachwycać jego obecność, a raczej szokować brak, nie mniej jednak zapisują to na plus tego miejsca.



Co raz częściej w restauracjach przygotowana jest oferta dedykowana dla małych smakoszy. Nie mówię tu tylko o osobnym menu, ale również o jego formie. Tym razem Łukasz dostał propozycję dań w formie kolorowanek z łamigłówkami. Młody nie skorzystał z niej w pełni. Zajął się przez chwilę, dzięki czemu rodzica mogli spokojnie dokonać wyboru, ale dla starszych delikwentów na pewno jest to bardzo miła niespodzianka.




Nie będę się rozpisywała na temat jedzenia, ale dodam, że w tej materii również nie było do czego się przyczepić. Wszystko świeże, starannie podane i bardzo dobre. Na dodatkową uwagę zasługuje również cierpliwość kelnerów do małych klientów. Niestety nie jest to standardem we wszystkich restauracjach. Czasami rodziny z dziećmi mają wrażenie, że mimo uśmiechu są niemile widziane, ale na szczęście Stara Zajezdnia przywitała nas szczerze i z radością. 





Niestety znalazłam jeden jedyny minus w całej fali pochlebstw. Właściwie nie mogę nazwać tego minusem, a jedynie niedopatrzeniem, które można łatwo naprawić. Nie było miejsca, w którym ze spokojem i bez skrępowania można przewinąć dziecko. Nas sytuacja zmusiła do takich zabiegów, ale poradziliśmy sobie wykorzystując jedną z "loży" jako przewijak. 

Szczerze i z czystym sumieniem polecam wszystkim to miejsce. Tak jak pisałam szczególnie powinni być zadowoleni rodzice z dziećmi. Lokal w niedziele oferuje również zabawy dla dzieci, co znacznie ułatwia zapewnienie spokoju rodziców podczas posiłku. Jest to także świetne miejsce dla osób, które chcą zwyczajnie odpocząć, spotkać się ze znajomymi i spędzić miło czas. 

Wszystkich miłośników piwa powinien przekonać fakt, że Stara Zajezdnia posiada swój własny, prywatny mini browar, który zasługuje na pochwałę. Niestety tym razem nie mogłam się o tym osobiście przekonać, ale z zaufanych źródeł wiem, że mają czym się pochwalić. Przekonam się następnym razem ;).
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...