Nadszedł ten dzień! Mama dostała kilkugodzinne wychodne.
Wczoraj miałam do załatwienia kilka spraw w mieście. Jak zwykle chciałam zabrać Łukasza ze sobą. Zawsze tak robiłam i w niczym to mi nie przeszkadzało ;). Co prawda czasami musiałam zrezygnować z któregoś z miejsc, no ale taka kolej rzeczy.
Zaczynaliśmy już wstępne pakowanie kiedy mąż wrócił z pracy i zawyrokował - zostanę z Łukaszem w domu.
Nie powiem, byłam trochę rozdarta, ale z drugiej strony nie musiał mnie długo namawiać. Mleko odciągnęłam, przygotowałam wszystko do karmienia i ruszyłam w miasto. Super było pochodzić po sklepach na spokojnie, bez pośpiechu, bez obciążonej głowy - tak na luzie.
Udało mi się nawet zrobić kilka zakupów babskich oraz oczywiście kilka zakupów Łukaszowych ;). Niby wyjazd na spokojnie, ale coś mnie męczyło. Nie przeszkadzałam chłopakom w ich popołudniu, ale ciekawiło mnie to strasznie.
W drodze powrotnej zrobiłam jeszcze kilka zakupów spożywczych, ale cały czas nie mogłam pozbyć się uczucia, że czegoś mi brakuje, jakbym czegoś zapomniała. Męczyło mnie to strasznie.
Wchodząc do domu załadowana po szyję zastanawiałam się jaki widok ujrzę. Widziałam Łukasza zapłakanego w jednym wielkim krzyku z załamanym tatą, albo (co gorsza :P) Łukasza noszonego przez tatę, bo płakał i nic nie pomogła. Obraz jaki zastałam zaskoczył mnie totalnie. Mąż zrelaksowany pił kawę, a Młody w najlepsze spał sobie w łóżku. Z relacji dowiedziałam się, że Łukasz skrzywił się dwa razy: raz mówiąc, że pora zmienić pieluszkę, a drugi raz oznajmiając, że ma ochotę iść spać.
Nachylając się nad nim zrozumiałam czego mi brakowało. Tęskniłam za jego zapachem ciepłem noska i delikatnością rączek ;).
Mąż stwierdził, że mogę częściej wychodzić, bo oni sobie poradzą. Częściej, ale nie zbyt często (szybko dodał ;))
Właśnie jestem na etapie przełamywania się i zastanawiania czy zostawić czy nie zostawić, jak oni sobie beze mnie poradzą. Serce mi pęka na myśl, że Maluch by płakał, a mnie by przy nim nie było.
OdpowiedzUsuńAle będzie tata, a on tez potrafi się maluchem zająć ;)
Usuńu mnie będzie ciężko, bo dosyć szybko będę musiała zostawiać małego z tatą na całe weekendy (ze względu na moje studia) :/ nie wiem jak sobie z tym poradzę...
OdpowiedzUsuńNależało się dzielnej mamie!
OdpowiedzUsuńTrafiła ci się idealna męska część rodziny, więc korzystaj !:D
Pewnie :)
Usuńdla zdrowotności trzeba czasami wyjść i spojrzeć na pewne sprawy z boku
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
UsuńNo to czasem z tego korzystaj :)
OdpowiedzUsuńhehe mój mąż też uwielbia takie męskie popołudnia i chętnie wypycha mnie za drzwi, a na klatce jeszcze krzyczy żebym nie dzwonila co chwilę. I mimo, że tatuś radzi sobie świetnie to w głowie mam podobne obrazy jak to oabj moi panowie łzami zalani czekają na mój powrót. I z ciężkim sercem po sklepach chodzę bo niby wolność a jednak tęskno:) Pozdrawiam cieplutko i więcej wyjśc zyczę bez wyrzutów sumienia:)
OdpowiedzUsuńMój pierwszy "wypad" sam na sam ze sobą był tez nieco dziwny. Z małym brzucholem [ zmuszona byłam wyjść już kika dni po porodzie] i jakoś tak dziwnie było jednak teraz już pracuję od 3 tygodni więc są takie dni że nie ma mnie cały czas w domu :( no ale Maja dzielnie sobie radzi z Tatą bądź Babcią i jak tylko wracam to od razu biorę się za kąpiel bądź usypianie a Ona z radości aż podskakuje :)
OdpowiedzUsuńU nas było podobnie :)
OdpowiedzUsuńJestem zdecydowanie za tym, żeby mama miała takie właśnie wychodne!
OdpowiedzUsuńSama już takie odbyłam i było naprawdę dobrze. Mama zrelaksowana a synek szczęśliwy z tatusiem.
Czasem jest to na pewno potrzebne każdej mamie. :) Ja jeszcze nie jestem w tej sytuacji, ale pewnie też będę czasem potrzebowała takich kilku godzin. ;)
OdpowiedzUsuńNie obraź się, ale z Twoich opisów można również wywnioskować, iż Twoje dziecko w ogóle nie jest przytulane. Już kilka razy zaznaczyłaś, że nie chcesz żeby Go nosić na rękach, czego ja w ogóle nie mogę zrozumieć, bo dla mnie takie przytulanie się i noszenie to podstawa bliskości z małym dzieckiem. Ja swojego Synka miałam na rękach prawie cały czas i dobrze nam było :) Dziś już skończył 9 miesięcy, bez problemu zniósł etap lęku separacyjnego, mogłam spokojnie wrócić do pracy, nie boi się nowych ludzi, umie sam się bawić, wystarczy, iż od czasu do czasu spojrzy, że mama jest gdzieś blisko :) i to nie tylko moje zdanie, ale uważam, iż dziecko, które na początku dostało taką ogromną dawkę bliskości lepiej sobie później radzi. Wielu psychologów powie Ci to samo :)Oczywiście nie wiem, jak jest u Ciebie na co dzień, ale z Twoich opisów rzuca się w oczy, iż noszenie na rękach jest be. Nie bój się tego, nie ma nic przyjemniejszego, jak potem Synek wyciąga rączki, sam się przytula , daje buziaki itp. A to co mi się podoba to ilość spacerów, jakie odbywasz :)ja z moim Synkiem tak całą zimę przechodziliśmy i było super:) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń