No i mamy 15 dzień marca. Dzisiaj wizyta u pana dr.
Dzień rozpoczęliśmy duuuużą porcją glukozy. Nareszcie udało się wygrać z terminami i godzinami i mam zrobioną krzywą! Nie powiem, nie należało to do najprzyjemniejszych badań. Lekko mnie zemdliło, ale przeżyliśmy :). O niczym tak nie marzyłam jak o czymś kwaśnym (gdy czekałam na drugie pobranie :) ).
Jutro napiszę Wam jak po wizycie u pana dr. Jak zwykle denerwuję się. Mam nadzieję, że wszystko będzie ok.
Zbliżają się święta Wielkiejnocy. Na stołach odbędzie się festiwal jedzenia i kalorii. Nie byłoby aż tak dużego problemu, gdyby nie fakt, że kobieta w ciąży nie może jeść wszystkiego. A jak nie wszystko to co może?
|
Źródło: Internet |
Przede wszystkim zapomnijmy o alkoholu. Lampka wina, łyk koniaku lub nalewki - nie dla nas w te święta. Zresztą nie tylko w święta powinnyśmy wystrzegać się tych trunków, ale również na co dzień. Alkohol utrzymuje się w czasie ciąży dłużej w organizmie oraz przenika przez łożysko do naszego malucha. A jak wiadomo na niego alkohol działa silniej.
Chyba żadna z nas nie wyobraża sobie stołu Wielkanocnego bez jajek. I nie byłoby żadnego problemu, gdyby nie wredne choróbsko zwane Salmonella. Jednak bez paniki. Ryzyko zarażenia się tą bakterią dotyczy osób, które jedzą surowe jajka. Jeżeli nie poddamy ich obróbce termicznej jesteśmy narażone na zjedzenie wrednych bakterii. (W tiramisu również są surowe żółtka, więc uwaga)
To teraz na prześwietlenie weźmiemy ryby i owoce morza. Są źródłem kwasów omega-3. Samo zdrowie. Niestety jednak oprócz kwasów są zanieczyszczone różnymi związkami chemicznymi z zanieczyszczonych jezior i rzek. Dlatego należałoby ograniczyć spożycie ryb co do których pochodzenia mamy wątpliwości.
Przyszłe mamy muszą również uważać na surowe mięsa oraz potrawy zawierające je, gdyż grozi to zakażeniem toksoplazmozą.
Niepasteryzowane sery takie jak brie, feta, camembert również nie są dla kobiet w ciąży. Spożywanie ich w dużych ilościach może prowadzić do poronień.
Tak wygląda z grubsza lista zakazów (nie tylko) Wielkanocnych. Ja jednak podchodzę do tego dość luźno (może z wyjątkiem alkoholu). Nie znaczy to, że codziennie zjadam kogel mogel. Po prostu nie daję się zwariować. Jem to co zawsze, to co przed ciążą, a jedynie ograniczam ilości.