- Cześć jestem Martyna jestem uzależniona.
- Cześć Martyna!
Tak mogłoby się zaczynać spotkanie kobiet, które są uzależniona. Pytanie o jakiej przypadłości mówię. Już tłumaczę.
Ponad rok temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Pamiętam dokładnie ten dzień, a dokładnie poranek. Piątek. 9. listopada. Od tamtej chwili nic nie było już takie samo, a na oczy padły klapki. Wszystko kręciło się wokół brzucha. A to pierwsza wizyta, a to kto jest w środku, ile waży itd... Aż do 12 lipca. Wtedy nastąpiło apogeum. Człowiek, który jeszcze chwilę temu był u mnie w brzuchu, wyszedł na świat - i nic innego już się nie liczyło. Te mamy, które mają swoje szczęścia już ze sobą wiedzą o czym mówię, a te które chodzą jeszcze w dwupaku - na pewno nie mogą się doczekać. Do tej pory słowa o wielkiej miłości, o tym jakim szczęściem jest dziecko są poniekąd pustymi frazesami. Dopiero to "wielkie wyjście" otwiera oczy i serce.
Myślałam, że "gorzej/lepiej" już nie będzie, że to co zaczęło się w lipcowy piątek o 19.30 będzie constansem. Minęło zaledwie 5 miesięcy, a nic już nie jest takie samo, a z każdym dniem sytuacja się pogłębia. Chwilowe wyjście z domu kończy się telefonem co dzieje się z Łukaszem. Internet nie przeglądam już w poszukiwaniu torebek, a szukam rzeczy dla Juniora. Denerwuje się, gdy cały dzień nie śpi, a ja nie mogę nic zrobić, ale kiedy zaśnie to po chwili czekam aż tylko się obudzi. Głównym tematem rozmów w domu, u znajomych, na imprezie, czy też na spacerze jest Łukasz. A on to tak..., a on to już..., a kiedy Łukasz... i tak ciągle i tak w ciąż.
Na całe szczęście nie jestem w tym sama i nie mówię teraz o tym, że cała rodzina oszalała na punkcie najmłodszego. Chodzi mi o to, że my mamy tak mamy ;). Nasze dzieci są naszym największym szczęściem, naszym sensem. Obojętnie co innego robimy, możemy spełniać się zawodowo, podróżować, spędzać czas z dala od domu, ale nasze myśli zawsze będą z nimi. I nie ma co się oszukiwać. Z czasem wcale nie będzie lżej, ale wręcz przeciwnie - tylko gorzej. Z tym, że czy w tym przypadku to na pewno znaczy gorzej ;).
Racja...już zawsze, obojętnie co będzie się działo, gdzie aktualnie będziemy i z kim, nasze serca będą przy nich!!!
OdpowiedzUsuńCześć, ja też jestem Martyna i czuję, że uzależniam się od swojej jeszcze nienarodzonej córeczki.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się odczekać spotkania z nią.... :)
mam podobnie.... syn na pierwszym miejscu :)
OdpowiedzUsuńPotrafię sobie wyobrazić jak pojawienie się dziecka zmienia całe nasze życie :)
OdpowiedzUsuńhttp://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
myślami zawsze będziemy przy naszych maluszkach, nawet jak te maluszki będą miały po 30, 40, 50... lat :)))
OdpowiedzUsuńmam podobnie:) idę do sklepu po sukienkę na chrzciny a wychodzę z siatką skarpetek i nowych spodni dla małego:) Nie daj Boże mu jeszcze zabraknie :)
OdpowiedzUsuńBo my mamy tak mamy... :D
OdpowiedzUsuńMam na imię Magdalena i jestem uzależniona. Uzależniona od Filipa.
OdpowiedzUsuńWiem o czym mówisz. To czyste szaleństwo. Filip ma 7 miesięcy, a ja już boję się, że kiedyś przyjdzie jakaś dziewczyna i mi go zabierze, że się ożeni i pójdzie sobie od mamusi;)
Też dołączam do uzależnionych mam :) mój świat zmienił się od 7 tygodni nie do poznania
OdpowiedzUsuńJa również dołączam do uzależnionych mam :)
OdpowiedzUsuńSama jestem taką uzależnioną mamą. Bardzo dobrze mi z tym! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
kocham to uzależnienie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
jejcalyswiat.blogspot.com
Nie potrafię sobie tego wyobrazić, bo moje dziecko nie wywróciło mojego życia do góry nogami. Pierwsze miesiące oczywiście, z racji pilnowania karmień i szczepień, ale teraz właściwie żyję tak samo jak przedtem. Pracuję, jeżdżę na rowerze, wyjeżdżam (czasem nawet za granicę - bez dziecka), spotykam się ze znajomymi, czytam internet. Więcej w moim świecie dziecka, bo ubranka i zabawki, ale na szczęście odpieluszkowe zapalenie mózgu mnie ominęło ;)
OdpowiedzUsuńTo i ja jestem uzależniona ;) My mamy już tak mamy...
OdpowiedzUsuń