W związku z tym, że nie jesteśmy z Łukaszem domatorami urządzamy sobie małe i duże podróże oraz krótsze i dłuższe pobyty poza domem. Jak wiadomo dziecko robi się głodne w najmniej oczekiwanych momentach i na nic tu tłumaczenia, zagadywanie i uspokajanie. Wiem, że nie ma co dyskutować, bo synek patrzy na mnie wzrokiem pt." jestem głodny, a ty jesteś matka i masz mi dać jeść - reszta mnie nie interesuje". I tu zaczyna się problem, którego prawdę mówiąc być nie powinno, ale... . Mam przy sobie wszystko co mu jest potrzebne i dylemat czy karmić publicznie czy nie.
Jest to temat ostatnio bardzo modny i wszechobecny. Mam wrażenie, że jest to chwytliwy aspekt, gdyż mówią o tym w tv śniadaniowej, piszą w gazetach, a nawet ... dyskutują na Facebook'u. Właśnie to ostatnie miejsce, a konkretnie to co tam przeczytałam skłoniło mnie do refleksji.
Pewnego dnia jeden z moich znajomych, dziennikarz, zainspirowany artykułem w "Wyborczej" wrzucił do niego link na swoją tablicę. Myślę, że dyskusja jaką w tym momencie wywołał - przeszła jego oczekiwania. Rozumiem, że każdy ma prawo do swojego zdania i trzeba to uszanować, ale też argumenty, które się pojawiły szczerze mówiąc powaliły mnie. Pewna z pań, dyskutująca pod artykułem, przedstawiła swoją niechęć do matek karmiących w miejscach publicznych na równi z niechęcią do "..owłosionych torsów starczych panów eksponujących miseczkę B oraz psów srających na chodnik.." (zachowana pisownia oryginalna).
Źródło: Internet |
Ewidentnie problem istnieje i coś jest na rzeczy. O dziwo walkę z tym tematem prowadzi również "góra" Facebook'a. Znane są przypadki (i to nie pojedyncze) kiedy to osoby odpowiedzialne za cenzurowanie portalu zawieszali portale osób, które na swoim profilu udostępniały zdjęcia matek karmiących. Wielokrotnie fotografie przedstawiały właścicielki profilów z dziećmi. Szczerze mówiąc nie spodziewałabym się takiego zachowania ze strony portalu w dobie kiedy tak głośno mówi się o równości. Jak widać nawet w tym kontekście tolerancja nie obejmuje wszystkich.
Źródło: Internet |
Nie byłam do tej pory świadoma, że karmienie piersią w miejscu publicznym to aż taki problem. Rozumiałam, że nie każdemu może to odpowiadać, ale skoro toczone są aż tak gwałtowne dyskusje to termin "różnica zdań" nie oddaje w pełni nastroju towarzyszącego temu tematowi. Ciekawa jestem tylko czy jest to sztucznie napędzany "konflikt interesów", czy faktycznie problem na tak dużą skalę istnieje.
Nie wiedzialam, ze jest to tak wielki problem dla niektórych. Ja karmilam pare razy w samochodzie, albo w pokoju dla matki i dziecka, publicznie "na ławce" jeszcze nie mialam okazji, ale mysle ze nie mialabym oporow - chusta na ramię, albo tetrowa pieluszka i zajadamy.
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie mam z tym problemu, tak naprawdę mamy mało albo wcale nie mamy miejsc gdzie mama może nakarmić swojego maluszka. Niech stworzą więcej ustronnych miejsc to nie bedzie problemu dla niektórych .
OdpowiedzUsuńPrzykre to. Karmię syna 21 m-cy, co prawda nie karmiłam nigdy choćby na tej ławce, ale zdarzyło się już w samochodzie na parkingu (wcześniej prosiłam męża, żeby stanął w ustronnym miejscy zdala od ludzi i innych samochodów do tego tak, żeby nikt nic nie widział) czy w sklepie w jakiejś klitce przeznaczonej podobno dla matki z dzieckiem (trzeba się też było jej naszukać a o warunkach lepiej nie wspominać, w jednym sklepie w takim niby to specjalnym "pokoju" musiałam siedzieć z małym na kiblu, żeby go nakarmić :/)
OdpowiedzUsuńNo to ja Ci opowiem, jak to było ze mną. Karmienie piersią w miejscach publicznych mi wisiało, bo nie spotykałam matek z dziećmi. W pewnym momencie koleżanki zaczęły się rozmnażać i nagle stałam się świadkiem karmienia z bliska. Omal nie zwróciłam tego, co chwilę wcześniej jadłam. Do tej pory omijam szerokim łukiem centra handlowe w weekendy, żeby się na karmiące nie natknąć. Ale ja im nie zabraniam karmić! Wiele ludzi ma o to do mnie pretensje, że się obnoszę ze swoją niechęcią. Co poradzę, tak po prostu reaguje mój organizm. Poza tym wydaje mi się, że do karmienia lepsze jest zaciszne miejsce o przytłumionym świetle, a nie kącik przy toalecie czy schody w metrze.
OdpowiedzUsuńAkcji propagujących tolerancję dla karmiących piersią widziałam wiele. Zawsze spotykały się z takim samym odzewem. Panowie zachwyceni, panie (zwłaszcza starszawe) mniej. Zamiast się zżymać i obrażać, staram się zauważać, że takich ludzi jak ja jest więcej. Piszę o tym, by pokazać, że moja niechęć nie bierze się ze złośliwości. Sama karmiłam piersią i mnie to nie obrzydzało, ale patrzeć na karmienie cudzego dziecka nie potrafię. Nie czuję się osamotniona w swoim dziwactwie. Poza tym w życiu nie odważyłabym się karmić publicznie. To dla mnie zbyt intymna sytuacja, tym niechętniej myślę o wianuszku panów, którzy mają niezłe kino przy okazji :(
Wydaje mi się, że dopóki ktoś kto karmi piersią dopuszcza w swej głowie myśl, że nie każdemu może się to podobać, nie będzie przewijać dziecka na stoliku w restauracji i nie będzie karmić w ciasnym barze. Ale przecież ma milion innych miejsc do tego, wcale nie trzeba się chować w toalecie. Szukałabym akceptacji w społeczeństwie nie poprzez hejterzenie niewłaściwych reakcji, ale w próbie dialogu. Róbmy tak, żeby wszystkim było dobrze. Walczmy o dobre miejsca do karmienia naszych dzieci, a nie robione na odwal się. Wbrew pozorom dziecko karmione butlą wcale nie jest łatwiej karmić w przestrzeni publicznej, jeśli chce się mieć przy tym ciszę i spokój.
W samochodzie karmiłam, w przychodni. Jak będzie potrzeba, by karmić dziecko tu i teraz nie będę miała oporów by znaleźć kawałek miejsca do siedzenia i dać jeść mojej córce. Naprawdę interesuje Was, że komuś może się to nie podobać? Na dobrą sprawę nawet nic nie widać, a zawsze można okryć się pieluszką.
OdpowiedzUsuńJa też nie wiedziałam, że karmienie piersią w miejscach publicznych tak razi niektóre osoby.
OdpowiedzUsuńKurczę... np. siedzimy z mężem w galerii, zjadamy szybki posiłek. My jemy, jedzą wszyscy wokół. Mój mały zaczyna domagać się o jedzonko, wyciągam pierś i karmię. Nie wulgarnie, nie rozwalam się na krześle z wielkim obwisłym cyckiem (jakie posiadam) tylko dyskretnie daje jeść dziecku.
Nie wiem dlaczego ludzi to tak gorszy...