Myślałam, że w materii porodowych nowości wymyślono już wszystko, a jednak... . Freebirthing, bo tak nazywa się nowy porodowy trend rozpoczął się oczywiście w USA, a teraz zdobywa także Wielką Brytanię. Jest to zmodernizowany poród w domu. W przypadku Freebirthing'u matka rodzi w domu bez jakiejkolwiek pomocy medycznej, nie ma położnej i nie ma lekarza.
Zwolenniczki takiego porodu mówią, że pozwala on zachować całkowitą intymność w komfortowych domowych warunkach. Tłumaczą, że sam fakt jak wyglądają szpitale (białe kitle, personel medyczne) sprawia, że kobieta czuje się jak chora, a przecież ani ciąża, ani poród chorobą nie są. Panie, które mają już "wolny poród" za sobą mówią, że było to doznanie magiczne, mistyczne, wyjątkowe.
Po zapoznaniu się z "tematem" nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać. Pomysłowość ludzka nie ma granic, tak samo jak głupota i właśnie w takiej kategorii myślę o freebirthing'u. Zgadzam się co do tego, że komfort mamy podczas porodu jest bardzo ważny, ale na prawdę wiele szpitali zapewnia teraz tak cudowną opiekę, że kobieta rodząca nie odczuwa żadnego dyskomfortu. Dbają o najdrobniejszy szczegół, liczą się z każdym słowem. Sama byłam zaskoczona o to, o jakie rzeczy pytali mnie lekarze, pielęgniarki podczas porodu. Tak na prawdę nic nie odbywało się bez mojej wiedzy i bez mojej zgody. Szczerze mówiąc uważam, że kobiety, które myślą o wolnym porodzie, kierują się czysto egoistycznymi pobudkami. Jest przecież tyle sytuacji kiedy o życiu dziecka, matki decyduje szybko, trafnie podjęta decyzja. Będąc w szpitalu wiem, że czuwa nade mną wyszkolony personel. Jestem spokojna, że w razie jakichkolwiek komplikacji zrobią wszystko, żeby nic ani mi, ani dziecku się nie stało. A co w takiej sytuacji (nikomu tego nie życzę) robi zwolenniczka freebirthing'u. Nie ma przecież blisko niej nikogo z personelu medycznego, a zanim dojedzie karetka to mijają cenne minuty.
Szczerze mówiąc moda na tego typu porody przeraża mnie. Dziwię się skąd w ludziach tyle nieodpowiedzialności. Patrząc na to ilu zwolenników doczekał się freebirthing, boję się tego co będzie następne.
A w życiu !! A co jeśli dziecko urodziłoby się sine i nie mogące złapać pierwszego oddechu ? A co jeśli matka zaczęłaby krwawić na tyle mocno, że mogłaby najnormalniej się wykrwawić ? Jak można być tak nieodpowiedzialnym nie tylko za siebie ale także za dzidziusia ??
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że w dzisiejszych czasach, gdzie bądź co bądź mamy dostęp do fachowej służby zdrowia, można się godzić na takie prymitywne warunki i narażać na niebezpieczeństwo życie swoje i swojego dziecka.
SKRAJNA GŁUPOTA ! ot moje zdanie.
Dokładnie - wg mnie to sam poród w domu to loteria, a co dopiero coś takiego...
UsuńWiesz co ja myślę? Że Darwin chichocze zza grobu. Natura wymyśliła nowszy sposób na eliminację jednostek niekoniecznie inteligentnych, a zwłaszcza tych bez wyobraźni. Nie bez powodu pewna Australijka, propagatorka porodów domowych - zmarła w drodze do szpitala. Dziecko jakimś cudem przeżyło, ale tak sobie myślę że rodzić to ona (urodziła się dziewczynka) będzie już w szpitalu.
OdpowiedzUsuńO patrz, o tym nie słyszałam...
UsuńMieszkam w USA, ale nie slyszalam o tym nowym trendzie. Wiem jednak, ze porody domowe sa tu dosc popularne, ale nie samotne, lecz przy pomocy akuszerek, tzw. douli. Wiem, ze maja one sprzet i mozliwosc, zeby sprawdzic tetno dziecka, a wiec monitoruja je w czasie calego porodu. Wiekszosc ma tez wyksztalcenie medyczne i potrafia rozpoznac jesli dzieje sie cos niepokojacego. Wtedy natychmiast zarzadzaja przeniesienie porodu do szpitala.
OdpowiedzUsuńZnam osobiscie dwie kobiety, ktore rodzily w domu, w basenie przy asyscie douli i bardzo to sobie chwala. Ja jednak nie zdecydowalabym sie na cos takiego, szczegolnie, ze opieka i warunki w szpitalach sa tu na tak wysokim poziomie, ze porod i pobyt w szpitalu to niemal wczasy. :)
Poród, nawet w szpitalu, pod obstawą lekarzy, czasem potoczy się nie tak, jak byśmy się spodziewały, a co dopiero w domu. Ja bym tak nie ryzykowała.
OdpowiedzUsuńDokładnie!
UsuńJa kolejne dziecko chciałabym urodzić w domu, oczywiście przy asyście położnej, no bo skąd ja miałabym wiedzieć, że np. coś zaczęło przebiegać nie tak jak powinno? Sama się nie zbadam, nie mam specjalistycznego sprzętu, nie umiem zbadać noworodka i określić mu punktów w skali Apgar. Przy prawidłowo przebiegającej ciąży, jestem na tak dla domowych porodów, ale pod okiem doświadczonej położnej.
OdpowiedzUsuńJa się właśnie trochę obawiam, że mimo poprawnie przebiegającej ciąży może się okazać w trakcie porodu, że coś jest nie tak :/
UsuńJeśli mój poród odbyłby się w domu bez lekarzy, leków etc. ja i córka już byśmy nie żyły - ona z uduszenia, ja z wykrwawienia.
OdpowiedzUsuńZa takie wymysły podziękuje.
I tak teraz jak poród przebiega oki to jest tylko położna z położnicą (ewentualnie z wybraną jej osobą) na sali
No właśnie - nie wiem czy jest sens ryzykować.
Usuń