wtorek, 8 kwietnia 2014

Brudne dziecko - szczęśliwe dziecko

Ach, jak wiele wpisów jest z cudownie wyglądającymi dziećmi. Normalnie maluchami jak z żurnala. Uśmiechnięte, modnie ubrane, a przede wszystkim ... czyste. Patrząc na taki obrazek laik mógłby pomyśleć, że dzieci to chodzące czyściochy, a historie o ich skłonności do "paćkania" to jedynie pomówienia. Tym czasem okazuje się, że stwierdzenie, że szczęśliwe dziecko to brudne dziecko wymyślił bardzo dobry znawca małych serduszek.

Moje dziecko nie jest w tej materii wyjątkiem. Jeśli tylko mama spuści z niego na chwilę oko - może być pewna, że za chwilę będzie tego żałowała. Zresztą co się dziwie, matka nie jest od tego, żeby spuszczać z dziecka oko ;).

Aby nie być gołosłownym, wszem i wobec przedstawiam Wam jak powinno się jeść biszkopta, aby wydobyć z niego najlepszy smak.





Szczególną uwagę należy poświęcić również rękawowi, który jest cały w biszkopcie. Wiadomo tak jest smaczniej :).

Podczas pałaszowania Łukasz nie zapomina o swojej artystycznej duszy. Blat od krzesełka do karmienia w końcu wygląda jak nie zamalowane płótno, a tak długo być nie może.


Podsumowując. Nie załamujmy się kiedy chwilę po ubraniu dzieci na wielką okoliczność, te postanawiają lekko ubogacić swój strój. Powszechnie wiadomo, że najlepiej się brudzi w czystych ubraniach, a nasze dziecko nie jest jedynym z rozsmarowanym obiadkiem na brzuszku.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

sobota, 5 kwietnia 2014

Ostatnio przeczytane - Zniewolony

Jestem molem książkowym. Uwielbiam książki. Czytam je wszędzie i jeśli tylko mogę. Wiadomo jak wygląda sprawa z czasem kiedy Łukasz w domu, ale mimo to kartka po kartce czytam.



Kiedy miesiąc temu wszyscy z przejęciem komentowali rozdanie Oscarów wielką niespodzianką była statuetka za najlepszy film. Wbrew typowaniom przed galą nagrody nie otrzymał głośny film "Wilk z Wall Street" tylko "Zniewolony". Okazało się, że jest to ekranizacja książki o tym samym tytule. Akurat szukałam pomysłu na lekturę, więc bez chwili namysłu sięgnęłam konkretnie po tą.



Niewolnictwo to temat nie raz już poruszany, czy to w książkach, czy w filmach. Za każdym razem cz kiwuej dochodzi do jednego słusznego wniosku, że był to wymysł nieludzki i trzeba zrobić wszystko, żeby nigdy więcej nie doszło do powrotu tak prymitywnego myślenia. Do tej pory starałam się sięgać po książki o lżejszej tematyce, ale jak napisałam wcześniej to Pan Oscar popchnął mnie do tej książki. I nie żałuję.

Jest to historia Salomona Northup'a który był wolnym człowiek, ale na skutek podstępu wolność swoją stracił. "Zniewolony" to pamiętnik napisany przez samego bohatera po odzyskaniu swojego wcześniejszego życia. Mimo tego, że temat niewolnictwa jest poważnym tematem, to o dziwo książkę czyta się dość "lekko". Być może jest to spowodowane faktem, że autorzy książek prześcigają się w zapełnianiu kartek zwrotami akcji, emocjami, trzymającą w napięciu fabułą. Tymczasem historia Salomona Northup'a została spisana przez niego po pewnym czasie, kiedy on sam nabrał do swojej sytuacji nieco dystansu. Nie znajdziemy tam przerysowania i koloryzowania, a jedynie prawdziwe życie niewolnika w XIX wieku. Właśnie ze względu na prawdziwość każdego słowa polecam przeczytać książkę.

Jak do tej pory nie widziałam jeszcze filmu na podstawie tej historii. Osobiście nie wiem czy nadrobię to niedopatrzenie. Jak dotąd żadna ekranizacja książki mnie nie powaliła. Chyba, że "Zniewolony. 12 years a Slave" będzie wyjątkiem.

piątek, 4 kwietnia 2014

Dzyń, dzyń, dzyń - Łukaszowa niespodzianka

Dzisiejszy wpis będzie o wczorajszym dniu, a konkretnie o niespodziance jaką zgotował mi Łukasz.



Jeszcze nie tak dawno dzieliłam się z Wami faktem, że ten mój synek taki duży, a tak bardzo bez zębny. No cóż, nadal jest taki duży, ale nie już tak bardzo bez zębny. Wczoraj podczas obiadu coś nam tam zadźwięczało, ale zgoniłam wszystko na mlaśnięcie i inne około jedzeniowe dźwięki. Sprawa zmieniła się kilka godzin później podczas jedzenia bananowego deseru. Wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Łukasz ma kawałek pierwszego białego kolegi. Konkretnie jest to dolna, lewa jedyneczka. 

Niestety na zdjęcie tego cudu trzeba chwilkę poczekać. Mimo prób nie udało mi się uwiecznić nowej "zdobyczy". Obiecuję, że gdy tylko uda się polowanie - pochwalę się trofeum. 

Tymczasem muszę lecieć - w końcu trzeba wybrać sukienkę ;). Oj, tata Łukasza już się boi ;).

Dobrego piątku życzę!

czwartek, 3 kwietnia 2014

Dlaczego warto chodzić na basen z niemowlakiem

Zrobiło się już cieplej, a przynajmniej teoretycznie tak powinno być. Na wielu basenach po zimowej przerwie ruszyły zajęcia dla niemowląt. My także byliśmy na swoich pierwszych lekcjach po przerwie. Ostatnio pływanie z takimi maluchami zrobiło się bardzo modne. Nikogo już nie dziwi widok małego człowieka w pieluszce w wodzie. Uczestniczenie w tego typu lekcjach to nie tylko podążanie rodziców za trendami, ale także, a właściwie przede wszystkim wspieranie rozwoju niemowlaka. Z przebywania w wodzie mały człowiek (i nie tylko) czerpie wiele korzyści.



Zajęcia na basenie odbywają się razem z rodzicami. Dzięki kontaktowi bliskich z dzieckiem rozwijana i pielęgnowana jest więź między nimi. Wspólnie spędzony czas w nowym środowisku to też doskonała okazja do zabawy. Zresztą jak wiadomo w tym czasie wszelka nauka połączona jest z zabawą.  W wodzie wiele bodźców jest inaczej odbieranych niż na "lądzie" to też dostarczamy maleństwu nowych wrażeń. zajęcia na basenie mają doskonały wpływ na rozwój emocjonalny malca, dzięki czemu staje się ono pewniejsze siebie i odważniejsze.

Wymienione korzyści to nie wszystko. Lekcje na basenie są wskazane dla dzieci z problemami kostno-stawowymi, czy też z kręgosłupem. Poza tym jest to wspaniała gimnastyka. W wodzie dziecko ćwiczy koordynację ruchową, poprawie jej płynność oraz reguluje oddychanie. Mimo tego, że po basenie należy uważać, żeby dziecko nie zachorowało, same zajęcia wspomagają odporność malców.

Do tych wszystkich plusów musimy z Łukaszem dodać nasz własny, który zaobserwowaliśmy na ostatnich zajęciach. Takie lekcje to doskonałe miejsce i czas na przebywanie z rówieśnikami. Jeśli nasze dziecko nie ma kontaktu z dziećmi w zbliżonym miejscu, to podczas zajęć na basenie spotka ich wiele.

Podsumowując. Nie ma co się zastanawiać tylko ruszać na zakupy pływackich pieluch, a później kierunek basen :).

środa, 2 kwietnia 2014

Karmienie w miejscu publicznym - dyskusja na hard corze

Karmię. Po wielkiej walce o pokarm Łukasz nadal je moje mleko. W tej chwili (pomijając aspekt zdrowia syna) karmienie piersią jest wygodne i sprawia mi przyjemność. Ale nie o tym chciałam dzisiaj pisać.



W związku z tym, że nie jesteśmy z Łukaszem domatorami urządzamy sobie małe i duże podróże oraz krótsze i dłuższe pobyty poza domem. Jak wiadomo dziecko robi się głodne w najmniej oczekiwanych momentach i na nic tu tłumaczenia, zagadywanie i uspokajanie. Wiem, że nie ma co dyskutować, bo synek patrzy na mnie wzrokiem pt." jestem głodny, a ty jesteś matka i masz mi dać jeść - reszta mnie nie interesuje". I tu zaczyna się problem, którego prawdę mówiąc być nie powinno, ale... . Mam przy sobie wszystko co mu jest potrzebne i dylemat czy karmić publicznie czy nie.

Jest to temat ostatnio bardzo modny i wszechobecny. Mam wrażenie, że jest to chwytliwy aspekt, gdyż mówią o tym w tv śniadaniowej, piszą w gazetach, a nawet ... dyskutują na Facebook'u. Właśnie to ostatnie miejsce, a konkretnie to co tam przeczytałam skłoniło mnie do refleksji.

Pewnego dnia jeden z moich znajomych, dziennikarz, zainspirowany artykułem w "Wyborczej" wrzucił do niego link na swoją tablicę. Myślę, że dyskusja jaką w tym momencie wywołał - przeszła jego oczekiwania. Rozumiem, że każdy ma prawo do swojego zdania i trzeba to uszanować, ale też argumenty, które się pojawiły szczerze mówiąc powaliły mnie. Pewna z pań, dyskutująca pod artykułem, przedstawiła swoją niechęć do matek karmiących w miejscach publicznych na równi z niechęcią do "..owłosionych torsów starczych panów eksponujących miseczkę B oraz psów srających na chodnik.." (zachowana pisownia oryginalna).

Źródło: Internet


Ewidentnie problem istnieje i coś jest na rzeczy. O dziwo walkę z tym tematem prowadzi również "góra" Facebook'a. Znane są przypadki (i to nie pojedyncze) kiedy to osoby odpowiedzialne za cenzurowanie portalu zawieszali portale osób, które na swoim profilu udostępniały zdjęcia matek karmiących. Wielokrotnie fotografie przedstawiały właścicielki profilów z dziećmi. Szczerze mówiąc nie spodziewałabym się takiego zachowania ze strony portalu w dobie kiedy tak głośno mówi się o równości. Jak widać nawet w tym kontekście tolerancja nie obejmuje wszystkich.

Źródło: Internet


Nie byłam do tej pory świadoma, że karmienie piersią w miejscu publicznym to aż taki problem. Rozumiałam, że nie każdemu może to odpowiadać, ale skoro toczone są aż tak gwałtowne dyskusje to termin "różnica zdań" nie oddaje w pełni nastroju towarzyszącego temu tematowi. Ciekawa jestem tylko czy jest to sztucznie napędzany "konflikt interesów", czy faktycznie problem na tak dużą skalę istnieje.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Pierwsze buty

Nadszedł ten czas, że Łukasz "dorobił" się swoich pierwszych bucików. Właściwie jest to mylne stwierdzenie, bo buciki już miał, ale te, które ma teraz są takie prawdziwe. Nie służą już tylko jako "ocieplacz" dla stópek, albo element "dekoracyjny", tylko ich przeznaczeniem jest chodzenie. Chodzenie to już wielka sprawa, nie ma żartów. Przed Łukaszem jeszcze wiele ćwiczeń, ale do tego buty są jak najbardziej wskazane.



Przy wyborze butów dla małego dreptacza miałam nie lada problem. W końcu zdecydowałam się na polską firmę Gucio. Buciki tej firmy są produkowane od początku do końca ręcznie, a do ich wyrobu stosowane wysokiej jakości materiały. Wizualnie buty znacznie różnią się od innych, ale jak okazuje się nie bez powodu.



Charakterystyczna dla Guciów jest żółta podeszwa zachodząca na piętę, która występuje w każdym modelu oraz w każdym kolorze. Okazuje się, że rozwiązanie to jest opatentowane, zresztą nie bez powodu/ Tylnik dopasowuje się do indywidualnej pięty dziecka oraz ułatwia ona wstawanie dziecka z pozycji siedzącej.






Nie bez powodu również został zastosowany zewnętrzny szef. Dzięki takiemu rozwiązaniu paluszki dziecka są chronione przed otarciami podczas pokonywania odległości na czworaka.





Gucie dostępne są w trzech modelach, całkowicie zabudowane, z mniejszymi otworami oraz z większymi. Każdy z modeli występuje 12 wersjach kolorystycznych. Do pudełka z butami dołączony jest próbnik z kolorami butów.



Łukasz od razu wskoczył w nowe obuwie, żeby je przetestować w warunkach domowych. Na spacerze butki też już z nami były. Na razie nie wychylały się poza wózek, ale zobaczymy - może zmotywują synka do szybszego chodzenia ;).
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...