wtorek, 29 kwietnia 2014

Raz, dwa, trzy ... idę!

Ach, co to była za Wielkanoc :). Niespodzianka Łukasza zawstydziła wszystkie zajączki wielkanocne. Synek podczas rutynowego stania przy kanapie odwrócił się i ... poszedł. Udało mu się zrobić jakieś trzy, cztery kroczki, gdyż wrzawa była niemała. Wszyscy obecni w pokoju byli po prostu zachwyceni. Od tego momentu nic nie jest już takie samo.



Łukasz odkrył swoją nową pasję. Do tej pory było to stawanie przy wszystkim. Z czasem przerodziło się to w samodzielne stawanie bez podpórki, a teraz przyszedł czas na kolejną modyfikację. Samo stanie jest już passe, teraz trzeba jak najszybciej złapać równowagę (albo i nie), puścić się i ruszyć do przodu. Oczywiście wszystko w biegowym tempie, bez oglądania się na innych. 

Szczerze mówiąc to wygląda to sport ekstremalny. Mam wrażenie, że wyrzut adrenaliny występuje tylko u rodziców Łukasza, bo ten zdaje się nie wzruszony. Jest to po prostu profesjonalista, na którym trudne warunki nie robią wrażenia. Chodzi wszędzie, przy ostrych krawędziach, wystających rzeczach, po zabawkach. Dosłownie wszędzie. Mam wrażenie, że dziwi go jedynie jedna rzecz - dlaczego mama z przerażeniem w oczach ciągle nad nim stoi. Przecież wszystko jest pod kontrolą.

6 komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...