W 1998 roku niejaki Andrew Wakefield opublikował w jednym z pism medycznych informacje, że wg jego badań istnieje związek między szczepieniami, a autyzmem u dzieci. Informacja ta bardzo szybko znalazła swoich zwolenników i została rozpowszechniona. Niestety dużo rodziców poszło w ślady nowych doniesień.
Od czasu publikacji doniesień (bo trudno nazwać je badaniami), obserwowano 1000000 dzieci i nie zauważono żadnego związku.
Mam nadzieje, że dzięki internetowi te różne "genialne" doniesienia wyginą śmiercią naturalną. Niestety, ale w tym przypadku "moda" może przynieść dużo szkody.
Ja nie bardzo rozumiem osób nie szczepiących swoich dzieci i wierzących w te pseudonaukowe brednie jakoby szczepienia powodowały tą czy inną chorobę. Autor tych niby badań wycofał się ze swojej opinii, a jednak ludzie nadal wierzą w te bajki. Powiem tyle, trzeba być bardzo nieodpowiedzialnym rodzicem aby nie zaszczepić dziecka, choroby które mogą powstać u dziecka które nie zostanie na nie zaszczepione mogą przynieść opłakane efekty. Nie prawdą jest również, że szczepionki są zanieczyszczone itd, co jak co, ale szczepionki dla dzieci są tak bardzo badane, że nie mają prawa być "złe" Pozdrawiam. Bardzo ciekawy blog, zapraszam do mojego dopiero startującego http://tatakulki.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńW naszym przypadku było podobnie, padło pytanie, a my zastanawialiśmy się „jak moglibyśmy się na szczepienie nie zgodzić?!”. Najgorsze jest to, że internet jest pełen treści z nieznanych i niesprawdzonych źródeł, które traktują o wielkiej szkodliwości szczepionek. Ja sam tego nie rozumiem, uważam, że dziecko powinno się zaszczepić, a w razie wątpliwości sprawę przedyskutować z lekarzem, a nie z internetem :) Zapraszam do mnie http://www.simed.pl/blog/meska-decyzja-szczepic-czy-nie-szczepic/ , można poczytać o naszym stosunku do tego tematu :). Pozdrawiam, Krzysiek
OdpowiedzUsuń