poniedziałek, 30 września 2013

Wczorajsza rocznica

Wczorajszy dzień był bardzo ważny dla nas ;). Nie dość, że był to dzień po naszym pierwszym wychodnym, to jeszcze, a przede wszystkim była to nasza pierwsza rocznica ślubu :). W zeszłym roku, a dokładnie 29 września o godz. 16 rozpoczęła się moja przygoda jako Martyna K.. Minął rok, a w naszym życiu wszystko się pozmieniało.

Najważniejsza zmiana to to, że jest nas więcej :). Mamy najwspanialszego syna na świecie, który (jak to synowie i córki mają w zwyczaju ;)) przysłonił cały świat :). Oby jak najwięcej takich "roków" :D.

A oto my w TYM dniu :)



P.S. Wracając do naszego pierwszego "wolnego" wieczora. To był on super. Synek grzecznie spał w domu, a my.. a my grzecznie tęskniliśmy poza domem :). Bawiliśmy się tylko do 1, bo na tyle nam pozwoliła tęsknota :). Później szczęśliwie wróciliśmy do domu, akurat na pobudkę Łukasza.

sobota, 28 września 2013

Będzie, będzie zabawa! :)

W końcu wróciło połączenie ze światem :). Bez internetu i zasięgu w telefonie trudno o spokój, więc dość nerwowy tydzień za nami.

Ostatnio pisałam o moim pierwszym wyjściu z domu bez Łukasza. Wtedy został z dzielnym tatą w domu. Dzisiaj kolejne doświadczenie przed nami. Jestem członkinią organizacji wolontariackiej i mamy dzisiaj wieczorne spotkanie podsumowujące letni sezon. Na początku spotkania Łukasz będzie z nami, później ja się urwę na czas kąpania i karmienia. Położę Małego spać, a ja pójdę na tę część mniej oficjalną. Pieczę nad nim będzie sprawowała babcia. Łukasz ostatnimi czasy budzi się tylko raz w nocy i jest to około 2. w nocy, więc będę już w domu. Jeśli zdarzy mu się obudzić wcześniej będzie na niego czekało mleko mamy :).

Założenia już znamy. Zobaczymy jak będzie się kształtowała sytuacja w praktyce ;). Na pewno dam Wam znać :).

środa, 25 września 2013

A głowę trzymam tak!

Nasz kiwaczek jest już co raz mniej kiwaczkiem. Okazuje się, że trzymanie głowy Łukaszowi wychodzi co raz lepiej. Sam jest na tyle zadowolony ze swoich postępów, że kiedy kładę go na brzuchu lubi kilka minut rozglądać się dookoła. Jeśli bardzo chce już zmienić pozycję z brzucha na plecy to całkiem sprawnie mu to idzie. Kilka prób, wymachów nogami, zarzuceń głową i odepchnięć rękami i cyk - już jest na plecach :).


"Ciekawe gdzie jest moje mlecio?!"


"Hmmm.. kiedy ja je ostatni raz widziałem..."


"O ludu, to było ze dwie godziny temu!"


"Czyli niedługo je znowu zobaczę :D"


"Co oni mówią?! Kiedyś mlecia nie będę jadł?!"


"O fuj, to wtedy zacznie się era słoiczków..."

wtorek, 24 września 2013

Jesienne wydanie Belle-Petite

Coś mi się wydaje, że jesień zawitała u nas na dobre. Za oknem chmurno i wietrznie. Czasami przebije się słoneczko, ale niestety na razie idzie mu to dość opornie. Na dworzu za to zaczynają królować istnie jesienne kolory. Postanowiliśmy z Łukaszem i u nas zmienić troszkę kolorystykę. Na przeciw naszemu pomysłowi wyszedł kocyk Belle-Petite :).






Kocyk jest z dwóch stron uszyty z minky. Z jednej strony jest kolor szary, a z drugie kontrastujący pomarańcz :D. Belle-Petite jest znane ze swoich metek, więc i w tym jesiennym wydaniu nie mogło ich zabraknąć. U góry widać jedną z ulubionych przez Łukasza czynności, czyli ssanie piąchy ;).



 Niżej nawet został uwieczniony delikatny uśmiech. Łukasz śmiać się lubi, ale jest na etapie bycia w ciągłum ruchu to trudno "fotografowi" uchwycić uśmiech w pełni.


Kolor kocyka podoba mi się nie tylko ze względu na swój jesienny charakter, ale też dlatego, że jest uniwersalny. Pasuje zarówno do naszego wózka Stokke, jak i również do bujaczka.



Dla tych którzy chcieliby stworzyć komplet kocyk + poduszka Belle-Petite ma opcje z przesłodkimi sówkami. Poduszka z jednej strony ma minky w szarym kolorze, a z drugiej zwariowane zwierzaczki. Zestaw ten jest zdecydowanie bardziej stonowany w porównaniu z innymi wersjami w bardziej wiosennych, letnich kolorach.



My już swoje pierwsze jesienne kolory mamy, a u Was jak idzie ? Zainteresowanych odsyłam na stronę sklepu Belle-Petite na allegro KLIK.




Przy okazji przypominam o naszym konkursie z Belle-Petite. Więcej po kliknięciu w zdjęcie powyżej :).

poniedziałek, 23 września 2013

Mamowe Lilou



Zapewne nie jestem jedyną tutaj fanką bransoletek Lilou. Prostota i forma tej biżuterii jest po prostu genialna. W oryginalny sposób można upamiętnić ważne chwile, "zbierać" je i mieć zawsze przy sobie. Oczywiście narodziny Łukasza należą do TYCH chwil. Do tej pory nie było jakoś czasu i okazji, aby trafić do salonu Lilou, ale wraz z mężem nadrobiliśmy zaległości. W ten oto sposób stałam się szczęśliwą posiadaczką nowej bransoletki.





Nie trudno się domyśleć jaki kształt wpadł mi w oko. Wybór padł na Lilou w kształcie dziecięcego wózka. Zastanawiałam się jeszcze nad sylwetką bobasa, ale w końcu zdecydowałam się na wózek. Grawer mógł być tylko jeden. Łukasz. Jeśli chodzi o kolor sznurka to byłam bardziej zdecydowana. Od dawna chodził za mną przepiękny chaber.

W moim przypadku w sklepach Lilou wpadam w szał, ale taki pozytywny. Marka ta oferuje klientowi taki wybór, taką dowolność, że ja mam problem z ogarnięciem się. Wizyty w tym sklepie to czysta przyjemność :) - już mam pomysł na kolejne wspomnienia na bransoletce :).

niedziela, 22 września 2013

Lovi - wieeelkie Love

Jak pisałam już wcześniej, u mnie o pokarm trzeba było trochę powalczyć. Zawzięłam się i walczyłam, walczyłam, walczyłam. Udało się ;). Teraz, aby ilość mleka była na dobrym dla Łukasza poziomie nadal stosuję parę zabiegów. Oczywiście dużo płynów, pomaga nam piwo Karmi. Jeśli zauważę, że mleka jest mniej niż było wtedy po karmieniu Łukasza w ruch idzie laktator. Na początku walki stosowałam ręczny laktator. Na początku naszej walki o mleko Młody był na tyle humorzasty przy piersi, że karmiłam go jedynie z butelki odciągniętym mlekiem. Wtedy właśnie pogodziłam się z ewentualnym faktem, że będę Łukasza karmiła swoim mlekiem, ale podawanym z butelki. Przecież to nic takiego, a najważniejsze, że dostaje moje mleko (okazało się, że gdy poprawiła się ilość pokarmu, to przystawianie Łukasza stało się na nowo przyjemnością).

Były dni, że cały czas siedziałam z latatorem w ręku. Bez pomocy innych nie mogłam nic zrobić, bo obie ręce były zajęte, a sama czynność zajmowała dużo czasu. Wtedy zdecydowałam się zainwestować w laktator elektryczny. Na rynku jest dużo firm oferujących sprzęt w bardzo różnym przedziale cenowym. Po przeczytaniu kilku forum i zasięgnięciu języka u sprzedawców kupiłam dwufazowym laktator elektryczny firmy Lovi.


Jest to dwufazowe urządzenie, które swoją pracą naśladuje sposób w jaki dziecko ssie pierś. Dzięki temu dodatkowo pobudza laktację. W zestawie jest rączka dzięki której laktator szybko staje się (w razie konieczności) urządzeniem "napędzanym ręcznie". Działa on również na baterie - co było dla mnie bardzo ważne. Opcja ta przydała się podczas podróży nad morze, a nawet - na plaży :D.

Całość zapakowane jest w bardzo ładną, białą walizkę. Dzięki temu łatwo jest zabrać urządzenie ze sobą w podróż. Torba podzielona jest na przegródki, w których każda część ma swoje miejsce.


Dokładna specyfikacja laktatora dostępna jest na stronie producenta KLIK. Dodam tylko, że można ustawiać siłę ssania, godzinę, nastawić najlepszy program oraz alarm.


Szczerze i gorąco polecam to urządzenie. Działa bez zarzutów. To dzięki niemu karmienie na nowo staje sie przyjemnością.

piątek, 20 września 2013

Wychodne mamy

Nadszedł ten dzień! Mama dostała kilkugodzinne wychodne.

Wczoraj miałam do załatwienia kilka spraw w mieście. Jak zwykle chciałam zabrać Łukasza ze sobą. Zawsze tak robiłam i w niczym to mi nie przeszkadzało ;). Co prawda czasami musiałam zrezygnować z któregoś z miejsc, no ale taka kolej rzeczy.

Zaczynaliśmy już wstępne pakowanie kiedy mąż wrócił z pracy i zawyrokował - zostanę z Łukaszem w domu.

Nie powiem, byłam trochę rozdarta, ale z drugiej strony nie musiał mnie długo namawiać. Mleko odciągnęłam, przygotowałam wszystko do karmienia i ruszyłam w miasto. Super było pochodzić po sklepach na spokojnie, bez pośpiechu, bez obciążonej głowy - tak na luzie.

Udało mi się nawet zrobić kilka zakupów babskich oraz oczywiście kilka zakupów Łukaszowych ;). Niby wyjazd na spokojnie, ale coś mnie męczyło. Nie przeszkadzałam chłopakom w ich popołudniu, ale ciekawiło mnie to strasznie.

W drodze powrotnej zrobiłam jeszcze kilka zakupów spożywczych, ale cały czas nie mogłam pozbyć się uczucia, że czegoś mi brakuje, jakbym czegoś zapomniała. Męczyło mnie to strasznie.

Wchodząc do domu załadowana po szyję zastanawiałam się jaki widok ujrzę. Widziałam Łukasza zapłakanego w jednym wielkim krzyku z załamanym tatą, albo (co gorsza :P) Łukasza noszonego przez tatę, bo płakał i nic nie pomogła. Obraz jaki zastałam zaskoczył mnie totalnie. Mąż zrelaksowany pił kawę, a Młody w najlepsze spał sobie w łóżku. Z relacji dowiedziałam się, że Łukasz skrzywił się dwa razy: raz mówiąc, że pora zmienić pieluszkę, a drugi raz oznajmiając, że ma ochotę iść spać.

Nachylając się nad nim zrozumiałam czego mi brakowało. Tęskniłam za jego zapachem ciepłem noska i delikatnością rączek ;).

Mąż stwierdził, że mogę częściej wychodzić, bo oni sobie poradzą. Częściej, ale nie zbyt często (szybko dodał ;))

czwartek, 19 września 2013

Ujarzmianie piasków

Przy wyborze wózka zwróciłam uwagę na to, że Stokke Xplory V3 ma dość nietypową funkcję. Dzięki nietypowej konstrukcji koła można "schować" i ustawić wszystkie cztery w jednym kierunku. Według producenta umożliwia to pokonywanie krawężników, schodów. Opcja ta pomaga również podróżującym rodzicom w pokonywaniu piasku nad morzem, albo śniegu (nie tylko w górach). Do tej pory korzystałam z tego udogodnienia do pokonywania schodów. Zdecydowanie sprawdza się i pozwala nawet najsłabszej osobie na "wciągnięcie" wózka z dzieckiem.

Podczas naszego wyjazdu nad morze przyszła pora na zmierzenie się wózka z piaskiem. Szczerze mówiąc jestem bardzo zadowolona. Ba! Nie tylko ja jestem zadowolona, ale też mąż, który najwięcej korzystał z tej opcji.

Na plażę było bardzo ładne zejście dla wózków. Do tego podjazd nie kończył się na wysokości piasku, ale wchodził wgłąb plaży. Mimo tego nie zmienia to faktu, że trzeba było pokonać trochę "pustyni" żeby np dojść do wody, albo znaleźć odpowiednie miejsce. I tu zaczynała się szarpanina.. ale nie u nas. Firma Stokke wiedziała co robi. Cyk pyk, koła złożone i Łukasz ciągnięty był po plaży. Dzięki szerokości złożonych kół było to bardzo łatwe.

Byliśmy na tyle pod wrażeniem funkcjonalności naszego wózka na plaży, że wybraliśmy się na spacer po plaży :). Dodam, że skoro mąż sam zaproponował taki spacer to naprawdę nie musiało to być nic strasznego.


Dla zainteresowanych tym jak wygląda składanie kółek i jak to działa załączam link do  filmu. Co prawda na filmie opcja ta jest wykorzystywana na śniegu, ale trudne warunki to trudne warunki  ;).


Reasumując - polecam. Mechanizm działa sprawnie i bez problemów. Nie wymaga to dużo siły, więc nawet zmęczona mama da radę ;).
Teraz nie pozostaje nam nic innego jak sprawdzić pojazd w warunkach górskich :). Trzeba będzie się wybrać ;)

środa, 18 września 2013

Na chłody - otulanie

Tak brutalnie nagle zrobiło się chłodno. Mimo, że jeszcze jest kalendarzowe lato, za oknem już "kwitnie" jesień. I co z tym faktem zrobić?! Jak sobie poradzić z deszczową, burą aurą? Dorośli uwielbiają w takich momentach spędzać chwile pod kocem z kubkiem czegoś gorącego - przynajmniej ja tak mam ;). A co mają począć dzieci? Takie maluchy jak Łukasz kubka na razie w ręce nie będzie trzymać, tym bardziej jakby miał być gorący... Okazuje się jednak, że koc jest uniwersalną ucieczką w cieplejsze klimaty, bo dzieci też się nim otulają :).




No i ta przejęta mina Łukasza ;). Miałam problemy z uchwyceniem uśmiechu, bo Młodego zafascynowała czerń aparatu ;). Zdecydowanie miny pt. "Co?!", "Serio?!", "No co Ty dajesz?!".


Ostatnie to zdjęcie to delikatny uśmiech przebijający się zza przepysznej rączki ;). Ewidentnie przyjemnie jest przytulić się do kocyka :)

wtorek, 17 września 2013

Sesja Łukasza

Są, są, są! Dostałam wreszcie zdjęcia Łukasza. O sesji już wspominałam, a konkretnie pokazywałam zdjęcia z backstage. Dzisiaj nadszedł dzień na pokazanie efektów naszej współpracy ze studiem fotograficznym Graf oraz fotografem Michałem Betlejewskim :).











Jeszcze raz bardzo dziękujemy studiu fotograficznemu GRAF w Bydgoszczy LINK, i Michałowi Betlejewskiemu CYK za tą sesję. Nam bardzo się podoba, a jakie są Wasze odczucia? :)

poniedziałek, 16 września 2013

O spacerach

Chodzimy, chodzimy i jeszcze raz chodzimy. Od rana, do wieczora jesteśmy na dworze. Ubieramy się na cebulkę i przykrywamy kocykami, bo rano jest dość chłodno, a później warstw i kocyków ubywa (u mamy warstw, a u Łukasza kocyków). Sąsiedzi mogą się zdziwić co to za kilometrówki robimy, ale stwierdziłam, że trzeba korzystać z w miarę znośnej pogody. Jak spadnie śnieg to pewnie spacery staną się krótsze. Do tego dzięki spacerom Łukasz jest dotleniony, a mama spala zbędne kcal. Do domu wracamy na jedzonko, w plenerze nie jemy :).


Pierwsze 10 km już nam pękło. Drugie śniadanko też za nami :). Teraz chwila wytchnienia w domu i zbieramy siły na kolejny spacer :). A co u Was?

sobota, 14 września 2013

Chmurno durno nieprzyjemnie..

No tak, ale co tu się dziwić skoro w kalendarzu wrzesień. Łudziłam się, że deszczowe, pochmurne dni tak szybko nie przyjdą jednak jak widać myliłam się. Szaro i nieprzyjemnie zrobiło się na dworze. Całe szczęście książki są do czytania, więc teraz tylko się zatopić w ciepłym kocu i czytać, czytać, czytać :).

Jak wiadomo mamy mają czasami problem z wygospodarowaniem czasu. Dla takich lepszym rozwiązaniem może być film. Nie potrzeba aż takiej uwagi. Ja gorąco polecam Wielkiego Gatsby, którego udało mi sie obejrzeć w tym tygodniu. Stroje i muzyka - bomba.

Przed chwilą udało mi się uśpić Łukasza, więc nie marnuję czasu i dzisiaj wybieram książkę ;). Nadal czytam Projekt Matka :) (może uda się go przeczytać w weekend (marzenie ;))).

A Wy jak radzicie sobie z taką pogodą :)

piątek, 13 września 2013

Plan na weekend

Już jest i czeka na przeczytanie! Na tą książkę polowałam i czekałam. Teraz tylko trzeba wygospodarować czas, żeby ją pochłonąć. Mąż wraca z delegacji dzisiaj, więc może będzie więcej czasu na czytanie ;)



Kto już czytał ? :)

czwartek, 12 września 2013

2 miesiące Łukasza

Dzisiaj mijają 2 miesiące z naszym największym szczęściem. Nie muszę tłumaczyć jak szybko czas mija i jak bardzo kochamy nasz skarb ;).

Co przyniosły nam te 2 miesiące?! Na pewno to, że nauczyliśmy się sporo od siebie, a jeszcze więcej nauki przed nami.

Łukasz wstaje około 7 rano co mnie bardzo cieszy, bo myślę, że jest to dość higieniczna godzina. Zasypia sam w łóżeczku około 20, a w nocy budzi się maksymalnie 3 razy co też myślę, że jest sukcesem. Bardzo lubi leżeć na brzuszku, a szczególnie przytulony do kogoś. Co raz dłużej utrzymuje główkę do góry i obserwuje okolice. Z Łukasza jest też niezła gaduła i śmiechulec. Wystarczy, że ktoś porozmawia z nim, a ten już świeci dziąsełkiem - oczywiście jeśli ma na to ochotę (a zdarza się to co raz częściej ;)). Zauważyłam również, że Łukasz wzięty na ręce potrafi już utrzymać główkę. Cieszą nas wszelkie nowości jakimi zaskakuje nas Młody. Ostatnio np chwycił grzechotkę i trzymał ją przez jakiś czas.

Łukasz bardzo lubi trzymać rodziców za palce. Jeśli Junior ma zły humor to taki zabieg i ciepły głos bardzo szybko go uspokaja. Potrafi nam marudzić na spacerze, ale jeśli tylko troszkę odegniemy daszek od gondoli i sprawimy, że Łukasz więcej widzi to jest bardzo zadowolony.

Nie wiem o czym jeszcze mam napisać.. Ach tak się cieszę ze wszystkiego co nam daje Łukasz, że aż chaotycznie pisze ;). Zresztą zobaczcie jaki on ekstra ;).


środa, 11 września 2013

Ballada o wymuszaniu

Różne są zdania w sprawie tytułowego wymuszania. Są osoby, które twierdzą, że tak małe dziecko nie może wymuszać, że jego płacz jest spowodowany potrzebą czułości i bliskości, a są osoby, które uważają zupełnie inaczej. Ich zdaniem dziecko doskonale wie czego chce. Nauczone pewnych nawyków będzie tak długo dążyło do tego czego chce aż to otrzyma. Szczerze należę do grona tych drugich.

Od początku naszego życia z Łukaszem zdawałam sobie sprawę, że trzeba uważać na to w jaki sposób uspokajamy, uczymy malucha, aby później nie mieć z tym problemu. Niestety nie udało się ;). Nie będę tłumaczyła się czyja to wina, ale Młody został nauczony noszenia. Kiedy chciałam zmienić tą kwestię naszej walce towarzyszył nieziemski płacz/wrzask. Na początku bałam się, że coś mu jest, bo przecież tak uważałam. Dopiero wezwany pediatra po dokładnym zbadaniu delikwenta zawyrokował (bardzo grzecznie) czy aby Łukasz nie jest za cwany. No to zaczęła się walka z przyzwyczajeniami. Być może dlatego, że miałam dużo siły, a Młody był młodszy nie trwało to długo. Do tego wprowadziłam rytm dnia i spacery stały się znowu przyjemnością.

Niestety nie wszyscy u nas w domu zdają sobie sprawę z powagi wymuszania. Mąż chętnie uspokajał, przytulał i chodził później z Łukaszem na rękach. Jak nie trudno się domyśleć Wróciliśmy do punktu wyjścia. O tym jak dziecko potrafi wymuszać mąż przekonał się niedawno, kiedy Łukasz nie podnoszony na jego zawołanie uspokoił się i zaczął się śmiać. W ten sposób stracił ostatniego obrońcę noszenia.

Od poniedziałku zacięcie walczymy. Największym problemem Łukasza jest to, że w ciągu dnia nie potrafi sam zasnąć. Potrzebuje wtedy wzięcia na ręce i bujania, noszenia po całym domu. Jestem jednak równie upartym typem jak Łukasz i walczę. Jest co raz lepiej, ale do doskonałości jeszcze daleka droga.

A oto śpiący Łukasz po przegranej bitwie ;)




wtorek, 10 września 2013

Plan dnia wg Łukasza

Tak się złożyło, że Łukasz lubi poukładany dzień. Lubi wiedzieć czego w danej chwili może się spodziewać. Nie powiem, ale i dla mnie jest to wygodniejsze. Wiem co mam zrobić w danym momencie i co ode mnie oczekuje Łukasz. Taki plan poukładał nasze relacje. Mamy czas na jedzenie, zabawę, rozmowy i spanie. W razie czego mama wie jak pomóc małemu, gdy płacze. Dzień zaczynamy o dość higienicznej porze i kończymy też całkiem przyjemnie. Zresztą zobaczcie sami.

7:00 Pobudka
7:00-8:00 Uśmiechy, rozmowa
8:00 Śniadanko
8:00-9:00 Zabawa
9:00-11:00 Spacer/Spanie
11:00 Drugie śniadanie
11:00-12:00 Zabawa
12:00 - 14:00 Spanie/Spacer
14:00 Obiad
14:00-15:00 Zabawa
15:00-17:00 Spanie/Spacer
17:00 Podwieczorek
17:00-19:30 Zabawa/Spanie
19:30 Kąpiel
19:40 Kolacja
20:00 Łóżeczko - sen


Oczywiście godziny są orientacyjne, ale mniej więcej tak wygląda nasza kolorowa rzeczywistość :). Czasami wszystko się przesuwa. Poza tym karmienie piersią troszkę trwa, więc na prawdę ulega wszystko przesunięciu.

A wasze szkraby mają swój plan dnia? ;)

poniedziałek, 9 września 2013

Weekend nad morzem

W piątek wyjazd, a wczoraj powrót. Trzy dni nad morzem minęły w błyskawicznym tempie. Do tego wszystkiego cudowna pogoda była z nami cały czas :) Ach... chciałabym/chcielibyśmy więcej.



W obie strony jechaliśmy z jednym przystankiem. Tak się szczęśliwie złożyło, że teście mieszkają w połowie drogi nad morze. Dzięki temu dla Łukasza podróż nie była aż takim utrapieniem. Mógł u dziadków wyprostować nóżki, zmienić widok i porozmawiać ze wszystkimi ;).

Unieście przywitało nas piękna letnią pogodą. Morze wyglądało jak jezioro. Bez wiatru temperatura w słońcu była naprawdę letnia.


Pierwszy raz miałam przyjemność być nad morzem we wrześniu. Jak przewidywaliśmy było spokojniej niż w sezonie. Mimo to w ciągu dnia przez plażę przetaczała się całkiem niezła ilość osób. Myślę, że tak jak nas innych skusił weekendowy powrót lata.

Łukasz był zachwycony szumem morza. Pierwszego dnia jak zasnął w wózku nad morzem to nic nie mogło go obudzić ;). No chyba, że uczucie głodu ;)



Obawiałam się również, że Junior będzie miał problemy z zasypianiem w nowym miejscu. Nowe zapachy, inne miejsce - wszystko to może zdezorganizować poukładane życie maluszka. O dziwo Łukasz spał lepiej niż w domu. Być może było to spowodowane tym, że mama spała obok, ale Łukasz budził się tak jak w domu o 7.30 (a zasypiał o 20 :).

Drugi dzień spędziliśmy na plaży. My łapaliśmy promienie słoneczne, a Łukasz uspokajał się w cieniu szumem morza.



Poza tym Łukaszowi spodobały się spacery brzegiem morza. Zdecydowanie szum wody to jest to co uwielbia.

Podsumowując, pierwszy weekend poza domem Łukasz ma już za sobą. Szczerze jestem zachęcona do kolejnych wypadów. Spędziliśmy cudowny weekend z synkiem. Z niczego nie rezygnowaliśmy. Wymagało to tylko innej organizacji. Polecam wszystkim rodzicom :).

niedziela, 8 września 2013

czwartek, 5 września 2013

A może tak ruszyć gdzieś

A może tak coś zrobić, ruszyć się z domu. Do tej pory mieliśmy kilka krótszych wypadów z Łukaszem. Wszystkie jak dotąd były jednodniowe. Lato się kończy, a my prawie cały czas w domu lub w okolicy ;). A przecież dziecko to nie wyrok do siedzenia we własnych czterech ścianach.

Postanowiliśmy więc zapakować się w auto i weekend spędzić nad naszym polskim morzem. Sezon urlopowy już za nami, więc tłumów w nadmorskich miejscowościach już nie będzie. Wydaje mi się, że tropikalne upały również za nami, więc pogoda jak najbardziej sprzyjająca weekendowi z niemowlakiem.

Jest to nie lada przedsięwzięcie dla nas. Trzeba zapakować wszystkie potrzebne rzeczy, ubrania. Nie wiadomo nigdy jaka będzie pogoda, co nas spotka, a wiadomo, że maleństwa czasami można przebierać i przebierać, bo lubią się brudzić. Do tego trzeba pamiętać, że dla dziecka miejsce będzie nowe, więc chcemy aby Łukasz czuł się maksymalnie komfortowo, żeby ten weekend był również dla niego jak najbardziej przyjemny.

Od chwili kiedy zdecydowaliśmy się na weekend w ruch poszło planowanie, kartka i długopis. Cały tydzień myśleliśmy co zabrać i o czym nie zapomnieć.

Łukasz także czuje smak wakacji. Wie, że to już jutro wyruszamy w podróż.

środa, 4 września 2013

Walka o pokarm

Młoda mama z każdej strony zostaje zarzucona informacjami, jak dobrze karmić piersią. Bez sprzecznie jest to prawda. Nic nie jest w stanie zastąpić mleka mamy. Co jeśli na początku swojej przygody z karmieniem (a nawet w trakcie) okazuje się, że nie jest tak łatwo. Jak zawalczyć o mleko dla naszego dziecka?

Źródło


Sama w pewnym momencie miałam problemy z karmieniem. Jak wiadomo stres, zmęczenie nie sprzyja produkcji mleka. Postanowiłam jednak nie poddać się i zawalczyć. W walce mamie może pomóc fachowa rada. Nikt tak nie rozwiąże problemów z laktacją, z karmieniem jak doradca laktacyjny. Warto poprosić o radę jak najszybciej, aby łatwiej było uzyskać szybkie rezultaty, a mama miała siłę do starcia ;).

Są również inne sposoby (mniej lub bardziej skuteczne), polecane przez inne mamy jako wsparcie w problemach laktacyjnych:

- częste przystawianie dziecka do piersi - nic tak nie wspiera produkcji mleka jak znak, że jest ono potrzebne. Znaki takie wysyła ssanie przez malca piersi mamy

- odciąganie między karmieniami, po karmieniu mleka laktatorem - ręcznym jest to dość uciążliwe, ale elektryczne laktatory znacznie skracają czas odciągania i są wygodniejsze

- picie 2-3 l płynów w ciągu dnia

- herbatki dla matek karmiących

- picie melisy - na spokojność ;)

- herbata bawarka, czyli z mlekiem

- picie piwa Karmi (piwo bezalkoholowe)


Osobiście, na swoim przykładzie, mogę przyznać, że najbardziej pomogła mi walka z laktatorem. Łukasz był na tyle marudny, gdy wypływ mleka był słaby, że nie było mowy o przystawianiu go. Piję również dużo płynów (woda mineralna), melisy (aby nie denerwować się aż tak ;)). Wyczytałam również, że trzeba uważać, żeby nie przesadzać z herbatką laktacyjną. Jej nadmiar może powodować zaparcia u dziecka.

To jedynie część "wskazówek" jakie udało mi się znaleźć podczas mojej walki. Najlepiej jednak zasięgnąć rady eksperta. A może Wy znacie jakieś inne sposoby na pobudzenie laktacji?

wtorek, 3 września 2013

Wczoraj jesień

Wczorajsza pogoda zaskoczyła wszystkich. Dorośli chodzili cały dzień do tylu, a co dopiero nasze maluchy. Przekonałam sie, ze mój syn jest również pogodozależny.

Wiatr był paskudny i zafundowaliśmy sobie jedynie dwa krótkie spacery. Lukasz zdecydowanie nie mógł sie odnaleźć w rzeczywistości bez świeżego powietrza. Był marudny, no i uśmiechów było jak na lekarstwo. Nie mógł zasnąć, znaleźć sobie miejsca, a zmęczony był bardzo. Na szczęście dzisiaj pogoda jest lepsza, dwa spacery po 2h już za nami i humor lepszy. 


A oto dowód jak Łukaszowi dopisuje dzisiaj humor :).

Mam nadzieje ze pogoda będzie już dopisywała. :)

poniedziałek, 2 września 2013

Konkurs, KONKURS, Konkurs

Rozpoczęcie roku trzeba uczcić i to bez dwóch zdań ;). Belle-Petite jest tego samego zdania ;) i postanowiliśmy wspólnie zorganizować konkurs.
W ten oto sposób poniedziałek, nowy tydzień rozpoczynamy dobrymi wiadomościami, a do wygrania wspaniałość nad wspaniałościami:

Przytulanka firmy Belle-Petite


Przytulanka jest w cudowne, zwariowane krówki, które już kiedyś prezentowałam na macie firmy Belle-Petite.
Obecne są również genialne metki. Zresztą każda mama wie jak dzieci lubią metki.
Do tego miękkość minky - słowem REWELACJA.



Aby nikogo nie dyskryminować w konkursie mogą wziąć udział zarówno blogerzy jak i użytkownicy Facebook'a. Wszyscy mają równe szanse.





Zasady:
1) Wyraź chęć uczestnictwa w konkursie w komentarzu
2) Polub fanepage Belle-Petite i MamaTataDziecko na facebook'u
3) Podaj podlinkowany baner o konkursie na swoim blogu
 i/lub 
udostępnij informację o konkursie na facebook'u
4) Dołącz do grona obserwatorów bloga



BANER:


Co Wy na to? Kto jest chętny na takie celebrowanie nowego roku?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...